Łączna liczba wyświetleń

sobota, 27 lutego 2021

RAPORTY PAWLISZCZEWA I ZAGADKA MŁYNA W KLEPACZCE

 RAPORTY PAWLISZCZEWA I ZAGADKA MŁYNA W KLEPACZCE

Znalazłem w „Tygodniach polskiego buntu” Nikołaja Pawliszczewa – cotygodniowych raportach czytanych w Petersburgu carowi Aleksandrowi II – co następuje: „Powstańcy w sile 20 ludzi zabrali z komory celnej w Herbach w powiecie wieluńskim 5 karabinów, ładownice, szable, pistolety i 2 konie z siodłami. Zauważono wśród nich mieszkańców wsi Klepaczka, którzy wobec odsłoniętej granicy trudnią się kontrabandą”. Raport, z którego to fragment, obejmuje okres 13-20 sierpnia 1863 r. Nie wiadomo niestety, czy wspomniani w nim powstańcy pochodzili z Klepaczki koło Kłobucka, czy koło Starczy. Przy okazji wzmianki o Klepaczce spytam tu o historię młynów na Kamieniczce. Czy po Powstaniu Styczniowym nie przeszły aby w bardziej lojalne ręce, jak wiele wówczas polskich majątków? Czy to prawda, że w jednym z nich wykryto powstańczy magazyn? Czy znane są nazwiska kamieniczan i zawadzian, którym przyznano medal za zasługi w tłumieniu Powstania Styczniowego? Opowiadał mi ojciec, jako rzecz humorystyczną, że pewien stary już mieszkaniec Kamienicy Polskiej zgłosił się z owym carskim orderem do władz II RP, oczekując renty z tytułu swych zasług, którą to rentę za caratu pobierał. Zdaniem taty owo carskie odznaczenie otrzymało kilku kamieniczan, co z pewnością miało bezpośredni związek z represjami w okolicy, spowodowanymi ich aktywnością. Sprytniejsi owymi „zasługami” z 1863 r. na pewno się w II RP nie afiszowali.



Swoją drogą, medal „Za unicztożenje polskowo mjatjeża” to swoista pamiątka z lat Powstania Styczniowego, godna Izby Pamięci w Kamienicy Polskiej. Mówię to na serio, bo nie traktuję sprawy tożsamości historycznej wybiórczo. Nie frasujmy się jednak zbytnio „zasługami” niektórych kamieniczan w zwalczaniu powstania, bo wiadomo z wielu innych stron Polski, że dzieci i wnuki włościan, którzy czynnie okazywali wrogość powstańcom, były dzielnymi obrońcami niepodległości odradzającej się Rzeczypospolitej w roku 1920. Tym niemniej pamięć o kamieniczanach rozumiejących swoje powinności obywatelskie w czasie Powstania Styczniowego inaczej, niż owi wypinający pierś do carskich orderów, zasługuje na utrwalenie. Jednym z owych sprawiedliwych był potomek czeskich osadników – Franciszek Czerny z Kamienicy Polskiej, wówczas młody czeladnik, który został przez Rosjan zabity w Dąbrowie Zielonej latem 1863 r.




Wracając do tematu przewodniego, jeden z raportów tygodniowych Pawliszczewa mówił o rosnącej wrogości powstańców wobec niemieckich kolonistów, podejrzewanych słusznie o lojalność wobec caratu (choć nie w naszych stronach). Dla przykładu, w Zduńskiej Woli „żandarmi wieszający” – jak w doniesieniach z Polski odczytywanych carowi nazywano powstańczy odpowiednik późniejszych patrolów likwidacyjnych AK – powiesili z tego tytułu niejakiego... Hitlera. Potrafię sobie wyobrazić Najjaśniejszego Imperatora, który westchnął z żalu na wieść o powieszeniu jego wiernego sługi, Hitlera. Ciekawe, czy Franciszek Czerny, ów zabity przez Rosjan w 1863 r. powstaniec z Kamienicy Polskiej, był jednym z „żandarmów wieszających”? Można przypuszczać, że jako spiskowiec dobrze znający pogranicze Śląska służył swoją wiedzą ludziom przekraczającym granicę nieopodal jego domu rodzinnego. Wiemy przecież, również z raportów Pawliszczewa, że na granicy tej panował ożywiony ruch ludzi i towarów, mający na celu wsparcie „polskiego buntu”. Stary przekaz mówi, że kapliczka w Romanowie upamiętniała zabicie w tym miejscu, a więc tuż przy granicy pruskiego Śląska, powstańca styczniowego; innego kozacy zarąbali ponoć w pobliżu starego dworu w miejscu, gdzie jeszcze w czasach mojego dzieciństwa stał przydrożny krzyż.



http://www.czestochowa.ap.gov.pl/zasob/galeria/rocznica-wybuchu-powstania-styczniowego/

Tradycja przemytu i nielegalnego przekraczania granicy w okolicach Kamienicy Polskiej była stara i utrzymywała się aż do II wojny światowej, choć tak przed wojną, jak i podczas niej, granica Śląska przebiegała inaczej, niż podczas Powstania Styczniowego. Ojciec opowiadał mi o tajemniczych postaciach, które jako dziecko (a więc w okresie międzywojennym) widywał i o których się mówiło, że się kręcą w nocy po okolicy z podejrzanymi pakunkami na plecach. Tata wspominał też „przemytniczą brandkę” ze Śląska, którą raczono się przed wojną w Kamienicy Polskiej. W pobliżu domu Czernych stara „przemytnicza droga”, biegnąca północną, zakrzaczoną i zadrzewioną stroną Kamieniczki, odbijała w kierunku lasu i starej granicy ze Śląskiem. Wracając do raportów wojennych Pawliszczewa, psujących raz w tygodniu humor Najjaśniejszemu Imperatorowi, to przewija się w nich szczególnie często nazwisko Zygmunta Chmieleńskiego, który swoją kilkusetosobową „partię”, a więc oddział partyzancki, zebrał w Złotym Potoku i wyjątkowo długo dawał się we znaki Rosjanom. Przyjemnie się czyta, jak po doniesieniu o doszczętnym rozbiciu i zlikwidowaniu jego oddziału w kolejnym raporcie znajdujemy informację o jakiejś kolejnej z nim potyczce. Mocno dający się Rosjanom we znaki płk. Zygmunt Chmieleński był podczas Powstania Styczniowego naczelnikiem wojsk województwa krakowskiego, obejmującego wtedy m.in. Kamienicę Polską. Ciężko ranny i pojmany w bitwie pod Bodzechowem w grudniu 1863 r., został w kilkanaście dni po tym rozstrzelany w Radomiu. Taktyka partyzancka płk. Chmieleńskiego, poprzednika „Ponurego” z AK, przez pewien czas dawała wyniki. Kozacy jednak byli w tej dziedzinie lepsi, więc całość lektury raportów Pawliszczewa jest w sumie przygnębiająca, zwłaszcza że bije z niej szczera nienawiść do Polaków.
Autor: Paweł Najnigier (Warszawa)
Ps. c.d. Otóż znalazłem informację, że po przejściu okolic Woźnik pod panowanie pruskie w 1742 r. (po tzw. pierwszej wojnie śląskiej) władze w Berlinie zakazały w tej okolicy dziania barci, bo przeznaczano na to najdorodniejsze, najcenniejsze drzewa. A gdzie miód, tam przecież i niedźwiedzie! I rzeczywiście, w starych księgach odszukałem wzmiankę, że w 1756 r. koło Boronowa, w okolicy więc źródeł Kamieniczki, został zastrzelony ostatni niedźwiedź w nizinnej części Śląska. W tej okolicy długi czas uprawiano w lasach barcie, nie zawsze legalnie – o czym pisał Józef Lompa. I na cóż ci to, głupi niedźwiedziu, przyszło, gdyś się połakomił na barcie dziane w Boronowie, bronione nie tylko samobitnią, ale i strzelbą bartnika. Nie trzebaż ci to było siedzieć w kamieniczańskiej dąbrowie, opychać się brusznicami na Domońsku, łowić klenie w Kamieniczce i szczupaki w Czarce? Źle ci tam było? 5 XII 2005
Źródło: Kwartalnik ,,Korzenie” nr100 , R XXVII , 1/2017r http://www.czestochowa.ap.gov.pl/zasob/galeria/rocznica-wybuchu-powstania-styczniowego/ https://pl.wikipedia.org/wiki/Niko%C5%82aj_Pawliszczew

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

„Tkacz" sprzedany na licytacji. 1932r