Kolej żelazna w Poraju. Opracował p. Konrad Maszczyk
Trasa Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej na mapie z 1849
Kolej żelazna w Poraju Rozwój kolei na naszym terenie wiąże się ściśle z nazwiskiem Piotra Antoniego Steinkellera – przedsiębiorcy i bankiera, pioniera polskiego przemysłu. Wśród wielu jego aktywności biznesowych szczególne znaczenie miały inwestycje w kopalnie i huty w Dąbrowie Górniczej, które zapoczątkowały rozwój Zagłębia Dąbrowskiego. Z tej racji przyczynił się do otwarcia Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej, której też był jednym z pomysłodawców i pierwotnych akcjonariuszy. W budowie kolei partycypowały huty i fabryki, dlatego kolej biegła od huty do huty, czy fabryki, niekiedy zygzakiem, a nie w linii prostej. Mieszkańcy Żarek, gdzie posiadał majątek rolny i zakład produkcji maszyn rolniczych, mieli żal do Steinkellera, że linia nie biegnie przez ich miejscowość. Ale o tym decydowały huty w Myszkowie i Zawierciu. W 1839 roku utworzono Towarzystwo Akcyjne Drogi Żelaznej Warszawsko-Wiedeńskiej, a rok później rozpoczęto roboty na odcinku z Warszawy do Skierniewic; 1 grudnia 1846 – udostępniono publicznie odcinek do Częstochowy, a 1 kwietnia 1848 otwarto odcinek do granicy w Maczkach (dziś dzielnica Sosnowca). W 1842 roku inwestycję przejął rząd Królestwa Polskiego.
Bilet kolejowy z 1908r
W 1848 roku została oddana do eksploatacji cała linia licząca 328 km z Warszawy do linii Krakowsko–Górnośląskiej, dzięki czemu Warszawa uzyskała połączenie z Krakowem i Wiedniem – jednym torem. W lesie przynależnym do klucza dóbr żareckich wybudowano mijankę i zbudowano blok (budynek) dla pracownika obsługującego tę mijankę. Jako, że las należał do Żarek nazwano to miejsce Blok Żarki. Konkurs na pracownika obsługującego mijankę wygrał Niepiekło spod Wysoki Lelowskiej. Roboty budowlane na kolei prowadził „enterpryner” tj. przedsiębiorca odpowiedzialny za zaopatrzenie i zatrudnienie robotników. Na odcinku Częstochowa-Poraj był nim Grudziński, a na odcinku Poraj-Myszków inż. Leopold Świeżyński. Naczelnym dyrektorem budowy był inż. Stanisław Wysocki z Warszawy.
ANEGDOTA W czasie budowy mierniczy wytyczał trasę. Na drodze stała stodoła. Mierniczy do gospodarza: „akurat przez tę stodołę będzie przejeżdżał pociąg”. A gospodarz: „panie, cy jo mom cas na każdy pociąg otwierać i zamykać wrota stodoły?” W Poraju zbudowano stację i budynki mieszkalne dla kolejarzy, bo tutaj były kopalnie rudy żelaza i Fabryka Naczyń Emaliowanych „Sfinks”. Do tych zakładów wybudowano odnogi i bocznice. Pierwszym zawiadowcą stacji Poraj był w latach 1850-1855 Antoni Maśki, a w roku 1856 Wojciech Grzybowski. Zatrudnieni nie byli pracownikami, lecz SŁUŻBĄ kolei. Ciekawostką jest fakt, że Grzybowski aby się ożenić musiał wystąpić o zezwolenie do władz kolei. Kolejnymi zawiadowcami byli: Juliusz Nowak (1856), Julian Szymanowski (1874) i Leopold Choinowski (1882) – ten ostatni miał pomocników w osobach Jana Szuberta i Bronisława Jakubowskiego jako, że zbudowano w Poraju drugi tor. W kolejnych latach stanowisko to sprawowali Jan Barcikowski (1888) i Piotr Wardajn (1889). W okresie międzywojennym zawiadowcą był Badeński, a kierownikiem torowiska Antoni Kubik.
CIEKAWOSTKA Na końcu pociągu jeździł zawsze brekowy, czyli hamulcowy, który w razie rozpięcia się wagonów miał wyhamować pociąg. Tuż po zakończeniu II wojny światowej, pod koniec maja 1945 roku, na bocznicy torów kolejowych zatrzymywały się radzieckie transporty pociągów wypełnionych bronią – od pistoletów po ładunki wybuchowe. Od zapalników w głowicach bomb zwisały do podłogi bardzo ładne kolorowe sznury – od każdej bomby po cztery. Były tam także miny przeciwpiechotne – wyglądały jak litrowe garnki z cylindrem w środku. Pomiędzy ściankami tych „naczyń” znajdowało się ok. 350 śrutów i żółty trotyl. Któregoś dnia, ok. piątej rano od strony Częstochowy nadjechał pociąg towarowy i zatrzymał się w pobliżu pozostawionych radzieckich wagonów. Pół godziny później z pociągu wysiadł kolejarz-hamulcowy i zaciekawiony podszedł do stojącego na bocznicy radzieckiego transportu. Prawdopodobnie spodobały mu się kolorowe sznury zwisające z wagonów bo pociągnął jeden i…
Stacja kolejowa w Poraju 1943 , Wejście do budynku dworca.
W Poraju, w kościele oddalonym o 1 km od torów, z okien od strony pół- nocnej wyleciały wszystkie witraże. W wyniku wybuchu drzwi od jednego z wagonów wbiły się w stodołę Grudzińskiego i były tam przez kilka lat, bo żeby je wyjąć trzeba było pół stodoły rozebrać. Na łące „Maruszka”, na wprost ulicy Wesołej potężna szyna kolejowa wbiła się w ziemię i tak sterczała przez kilka lat. Cały Poraj dosłownie usiany był pyłem z amunicji i fragmentami bliżej niezidentyfikowanego żelastwa. Na miejscu pozostał tak wielki lej, że trzeba było przywieźć cały pociąg tłucznia, żeby go wypełnić. Jak się okazało, wybuchły bomby w dwóch wagonach – pozostałe zaczęły płonąć jako, że były spięte w całość. Trzeba było szybko je rozpiąć, a następnie wyciągnąć parowozem poza Poraj. Rozpięcia tych wagonów dokonał Piotr Suwak, który mieszkał na ulicy Leśnej u Płatka, a także kolejarz – Pytel. Akcją kierowali żołnierze radzieccy. Transport dotarł do Zawiercia, gdzie pozostawiono go na bocznicy samemu sobie. I tam, 2 czerwca, nastąpił kolejny wybuch, w którym zginęło 48 ludzi. Natomiast w Poraju zginął tylko wspomniany hamulcowy – zapewne dzięki bohaterskiej postawie dwóch Porajan. Ruch pasażerski na tym odcinku był utrudniony przez dłuższy czas. Pasażerowie z obydwu kierunków musieli wysiadać kilometr przed stacją i przemieszczać się przez uszkodzony odcinek pieszo, a następnie wsiadali do drugiego pociągu. Biegnąca przez Poraj linia została zelektryfikowana w latach 1953-1957
Opracował p. Konrad Maszczyk Źródło: "ZESZYTY MYSZKOWSKIE" str 164- 166, NR 3, R. 2016
Żródło https://pl.wikipedia.org/wiki/Kolej_Warszawsko-Wiede%C5%84ska http://slaskie.fotopolska.eu/slaskie/b1685,Stacja_kolejowa_Poraj.html http://czestochowa.wyborcza.pl/czestochowa/1,150461,21020251,droga-zelazna-warszawsko-wiedenska-zamiast-parowozow-mialy.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz