Łączna liczba wyświetleń

piątek, 7 maja 2021

Historia kopalnictwa rud żelaza w Poraju i okolicy. Opracował p. Konrad Maszczyk

 Historia kopalnictwa rud żelaza w Poraju i okolicy. Opracował p. Konrad Maszczyk



Rozkład pól górniczych i kopalń.Mapa wojskowa 1955r. Zbiory Muzeum Regionalnego w Kamienicy Polskiej.



Kopalnia Aleksander w Jastrzębiu.Pozostałości drewniane oszalowania.

Historia kopalnictwa rud żelaza w Poraju i okolicy W Małopolsce, w obniżeniu Górnej Warty znajduje się obszar ze złożami darniowej rudy żelaza: pokładowej o grubości 11-45 cm (zalegającej na głębokości od 80 do 120 m), oraz kulistej, która zalega płyciej (od 4 do 25 m), ma większą zawartość żelaza i nie wymaga sprażania, za to zalega tzw. „gniazdami”. Tę rudę wydobywano tu od wieków. Piece do wytopu tych rud, w świętokrzyskim zwane dymarkami, u nas nazywano „żarki”. Rudy z gniazd kulistych znajdowały się na terenie pól jastrzębskich po Kamienicę Polską. Kopano tu blisko siebie szyby wydobywcze, cembrowano je drewnianymi klockami, a następnie kopano rudę kilofami. Oderwane płaty wyciągano kołowrotem na powierzchnię, ładowano na furmanki i wieziono do pieca w Kamienicy Polskiej lub we Własnej pod Rudnikiem, także przez granicę na Warcie do kuźnicy braci Macieja i Grzegorza Hybaków w Osinach.



Dojazd z Kamienicy Polskiej do Poraja lub Korwinowa (stacja kolejowa ) odbywał się także w ten sposób.Lata 20-te.

Wytopione żelazo przewożono do Olsztyna lub Lelowa. Praca górnika (nazwa wzięła się od „górek” czyli hałd jakie powstawały przy kopaniu dołów, w których zaczynała się eksploatacja rudy) była ciężka. Wiadro z urobkiem ważyło nawet 150 kilogramów więc trudno je było chociażby przesunąć. Radzono sobie w ten sposób: kładziono połowicę drewna łykiem do góry, na to stawiano wiadro i – wykorzystując łyko, jako smar – przesuwano wiadro do szybu. Aby wiadro trzymało się połowicy w jego dnie drążono specjalną wnękę. Kołowrót z czasem zamieniono na kierat ciągnięty przez konia. Szyb był tak zbudowany, że poniżej pokładu rudy znajdował się rząp (rząpiel), w którym gromadziła się woda. Tę wodę wypompowywano na powierzchnię i rowami odprowadzano do Czarki, a Czarką do Warty. Pod koniec XIX wieku, kiedy rudę kulistą praktycznie wyeksploatowano, sięgnięto po rudę darniową, a to wymagało już zupełnie innych technologii – sprażania. Kopalnie zostały zmechanizowane, a szyby (chodniki) pod ziemią ciągnęły się kilometrami. Najdłuższy zaczynał się na Nowej Wsi i kończył na Szczekaczce pod Poczesną.



Poraj1983 r

W tym czasie wydobyciem rudy żelaza zajmowała się tutaj Spółka Akcyjna „Hantke” – właściciela huty w Częstochowie. W celu szybszego transportu wydobytej rudy równolegle z główną linią kolejową 167 wybudowano rampę, a w starorzeczu pobliskiego strumyka usypano skarpę, która pełniła funkcję pochylni. Ułożono wąskie tory aż do sześciu szybów. Po tych torach kursowały wagoniki ciągnięte przez konia. Jednemu koniowi zapinano aż 6 wagoników.
ANEGDOTA Pracował wówczas szczególnie mądry koń, kasztan. Któregoś dnia, zamiast sześciu wózków doczepiono mu kolejny, siódmy. Przy każdym wózku znajdowały się spinki, które przy doczepianiu wagonika wydawały metaliczny dźwięk. Koń nawet nie próbował ruszyć i dawał opór kopiąc w orczyk. Górnicy zorientowali się wówczas, że kasztanek najwyraźniej… umie liczyć. Postanowili to sprawdzić pchając ostatni wózek tak, aby spinka nie stuknęła. Fortel się udał, bo kasztanek zaciągnął w końcu siedem wagoników do Poraja. Praca w górnictwie wymagała wciąż więcej koni pociągowych. Powstała wówczas w dzielnicy Wilki stadnina koni. Spółka „Hantke” zatrudniła inżyniera Daniłłowicza na stanowisko dyrektora robót górniczych. Objął on także opiekę nad stadniną koni. Po powstaniu kolei żelaznej konie zostały zastąpione przez parowozy, zbudowano też dodatkową pochylnię. Piece prażalne zasypywano z góry, a po wyprażeniu rudy wydobywano ją dołem, ładowano na wagoniki, transportowano na rampę, wsypywano na wagony kolejowe i wywożono do hut. W latach dwudziestych XX wieku kopalnictwem rud żelaza w Polsce zainteresowali się Francuzi.



.Piece prażalnicze Osiny . Na Pierwszym planie pracownicy zakładu, na drugim piece prażalne, tzw. /prażaki/ lata 30-te.

Na tym terenie zbudowali nowe prażaki, na granicy z Osinami. Otwarli też nowe kopalnie, zakłady naprawcze w Borku, a także rozbudowali sieć kolejki wąskotorowej doprowadzając ją do nowych prażaków. Zbudowali także wagę do wagonów kolejowych. Pierwszym wagowym był Żuchowski, który nie tylko tu pracował, ale nawet zamieszkał w domu specjalnie dla niego zbudowanym.



Pracownicy tzw. biurowca KRŻ Osiny - przed Porajem [dzis Galtex p.Gacka ] od strony kolejki wąskotorowej .Lata 30-te.Foto do rozpoznania .Foto z albumu rodzinnego p. Czerwik .Zbiory Muzeum Regionalnego w Kamienicy Polskiej

Francuzi planowali zbudowanie jeszcze jednego, nowocześniejszego pieca prażalniczego. Gotowe już plany wykorzystali Niemcy po zajęciu tego terenu w 1939 roku. Przy budowie zatrudnili specjalistę budownictwa przemysłowego, inżyniera Rosikonia z Choronia oraz Pawła Maszczyka z Poraja. W budowie nie uczestniczył żaden Niemiec. Natomiast dyrektorem kopalń został volksdeutsch, Rudolf Kamrat. Trzeba w tym miejscu podkreślić, że praca w kopalni była tak ważna, że górnik miał specjalne przywileje. Nie kontrolowano specjalnie jego czasu pracy, dostawał dodatkowy przydział na kartki żywnościowe. Biuro kopalń, w którym pracowało 16 osób, znajdowało się w Poraju przy ulicy Piłsudskiego (obecnie dom państwa Krzyczmoników). Niemcy otwarli jeszcze jedną kopalnię – w Przybynowie. Powstała kolejna 168 rampa na ulicy Zielonej. Urobek wożono stąd do prażaków w Sabinowie, bo piece w Poraju nie miały już mocy przerobowej. Rudy wydobywano coraz więcej i trzeba ją było składować. Przy zbiegu ulic Rudzianej i Nowej w Poraju wybudowano więc piramidę z rud przekładanych węglem z kanałami kominowymi. Rozżarzony węgiel sprażał rudę, która pękała z donośnym trzaskiem. Kiedy w 1945 roku czołgi Armii Czerwonej dotarły do Poraja, a czołgiści usłyszeli te trzaski podobne do karabinowych wystrzałów, sami oddali strzały w tym kierunku. Pociski odbiły się wówczas od piramidy i rykoszetem uderzyły w wagę kolejową dozorowaną przez Żuchowskiego. Wagowy przeżył tylko dlatego, że akurat wyszedł „za potrzebą”. Budynek rozleciał się. Po wyzwoleniu, kopalnie pracowały nadal. W 1950 roku Sosnowieckie Przedsiębiorstwo Wierceń Geologicznych (porajskie biuro mieściło się u pani Cichoniowej przy ulicy Jasnej) przeprowadziło wiercenia geologiczne na szeroką skalę. Efektem badań było wybudowanie kopalni „Dębowiec”, zaplanowanej na dziesiątki lat pracy. Do tej kopalni doprowadzono kolejkę wąskotorową budując wiadukt nad torami. Dla pracowników wybudowano dziewięć bloków mieszkalnych przy ulicy Cichej, której nazwę zmieniono na bardziej adekwatną Górniczą. Likwidacja kopalń w latach 70-tych spowodowana była zmianą „polityki ekonomicznej” PRL. Najbliżej Poraja, zaraz za mostem na Warcie, w ciągu ulicy Nadrzecznej znajdowała się kopalnia „Wiesława” na terenie Jastrzębia Rozparcelowanego, późniejszej cegielni Piekarczyka. Tam ruda zalegała na głębokości 15 m. W szybach umieszczono po prostu drabiny, a urobek wyciągano kołowrotami.



Kopalnia ,,Piotr" pod Jastrzębiem. Kwiecień 1937r. Udostępniła p. Helena Łebek.

Załogę kopalni stanowili mieszkańcy Jastrzębia, Osin i Kopalni (miejscowość nad Czarką w okolicach Kamienicy Polskiej). W tej ostatniej miejscowości mieściły się także biura i magazyn centralny oraz baraki mieszkalne dla rodzin górników. Bardzo ciekawe były dni wypłat ponieważ plac przed kopalnią zamieniał się w targowisko. Handlowano żywnością, odzieżą i sprzętem gospodarstwa domowego. Od tej kopalni także wiodła kolej wąskotorowa do Poraja. Kopalnię zlikwidowano w 1929 roku. W zamian, przy ulicy Mickiewicza otwarto kopalnię rud pokładowych – tę rudę wożono już do prażaków. Na przełomie XVIII i XIX wieku na obszarze, gdzie obecnie znajduje się Ptasia Wyspa (zalew porajski) znajdował się piec, dosyć duży, na który mówiono „Piec Masłonia”. Obsługiwało go kilkunastu pracowników. Piec wykorzystywał węgiel drzewny pozyskiwany od mieszkańców Kuźnicy. Rudę pozyskiwano z pobliskiego Gęzyna. Początkowo była to ruda kulista, o większej zawartości żelaza, a kiedy tej zabrakło – ruda pokładowa. Tę pozyskiwano z terenów poza zabudowaniami, w pobliżu pagórków „Morawcówka”i „Gołębiówka”. 169 Rudę transportowano stąd furami drogą nazywaną przez miejscowych „Gościńcem” do Kuźnicy. W XIX wieku, w celu pozyskania większej ilości rudy pokładowej kopalnię w Gęzynie połączono kolejką wąskotorową z kopalnią „Wiesława” w Jastrzębiu. Początkowo transport był konny, potem wagoniki ciągnęły parowozy. Linią ciągnęła się od kopalni w Gęzynie, przez las (przy restauracji „Rumcajs”), koło jeziorka, ulicą Nadrzeczną w Jastrzębiu, ulicą Polną (obok oczyszczalni ścieków) przez pola Jastrzębia Rozparcelowanego do Poraja. Po likwidacji kopalni w Gęzynie kolejkę wykorzystywano do transportu drewna. W latach trzydziestych mieszkańcy okolic masowo szabrowali szyny, a potem nawet podkłady kolejowe. W lesie do dziś można spotkać dawne nasypy torowiska, tak zwane planty; można też znaleźć kawałki rudy kulistej (pomarańczowej) lub pokładowej (siwej). Przy gościńcu w kierunku Siedlca stoi jeszcze „krasiasty słup”.



Kwiecień 1990. Poraj. Karsznicki sputnik jedzie w kierunku Częstochowy. Na górze Las 1892 z KRZ "Osiny" w Poraju.Żródło http://wrphoto.eu/details.php?image_id=2942

Opracował p. Konrad Maszczyk Źródło: "ZESZYTY MYSZKOWSKIE" str 166- 169, NR 3, R. 2016 Fotografie: Zbiory Muzeum Regionalnego w Kamienicy Polskiej oraz archiwum Kwartalnika ,,Korzenie” http://wrphoto.eu/details.php?image_id=2942 . http://tomi.holdys.pl/index2.php?wykaz=1435

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Stare Miasto,