Dwa wspomnienia. Wspomina p. Kryspina Gruszkowa
Wspomnienie 1
Było to 7 września 1939 r. Prawie wszyscy mieszkańcy naszej wsi powrócili do domów z ucieczki zapoczątkowanej w nocy z I na 2 września. W obawie przed nadciągającym wojskami niemieckimi kamieniczanie uciekali w popłochu na wschód, za Wartę.
Żołnierze niemieccy w Kamienicy Polskiej, 2 września 1939r
Był bardzo ciepły, słoneczny dzień, bo lato tego roku było bardzo piękne. W naszym gospodarstwie czynione były przygotowania do omłotów. Na podwórko przyjechała już mtocamia. Około godziny dziesiątej zauważyliśmy jakiś dziwny ruch na drodze. Wybiegliśmy wszyscy przed dom. Nad Romanowem unosiły się kłęby dymów. Potem jęzory ognia wplątały się w czarne chmury. Było słychać strzały. Ogień przybliżał się w naszą stronę. Płonęły domy po obu stronach drogi. Trwoga ogarnęła wszystkich. Postanowiliśmy uciekać. Zabraliśmy pościel, trochę odzienia, bydło z obory. Uciekliśmy w pole. Z sąsiednich domów, polnymi drogami, ciągnęli ludzie. Płakali.
Nasza sąsiadka, Aniela Cianciarowa, której mąż był zmobilizowany do Obrony Narodowej i walczył na wojnie, przyniosła obraz Matki Boskiej. Wystawiony został w stronę pożogi. Wszyscy poklękali i głośno odmawialiśmy modlitwę: ,.Pod twoją obronę", potem śpiewaliśmy pieśń „Serdeczna Matko". Słychać było trzask spadających na ziemię opalonych dachów. Płonęły coraz to nowe domy. Słupy ognia wspinały się wysoko w górę. Po jakimś czasie zauważyliśmy, że ściana ognia zatrzymała się w miejscu.
Rozwścieczeni niemieccy żołnierze zaniechali dalszego podpalania. Ostatnie cztery domy płonęły obok drogi wiodącej na Podlesie. Z prośbą o wstrzymanie tej egzekucji wsi wyszli znający język niemiecki: Antoni Klar. który był wójtem w latach trzydziestych, Apolonia i Jan Myślinowie oraz Amalia i Franciszek Pilcowie.
Ta straszna kara była odwetem za to, że ktoś usunął barierę stojącą przed wysadzonym w Romanowie mostem na Kamieniczce. Most wysadzili polscy żołnierze wczesnym rankiem 2 września. Na skutek usunięcia bariery do rzeki wpadł niemiecki samochód wiozący aprowizację dla wojska. Zginęli dwaj żołnierze. Niemcy w odwecie rozstrzelali na górze żwirowej w Romanowie siedem osób.
p.Stanisław Chwist .Zabity w dniu 07.09.1939r nad rzeką Kamieniczką w Romanowie.Źródło :,,Z ciemności śmierci do blasku życia" Ireneusz Cuglewski .Wspomnienia z lat 1939-45
Byli to: Ferdynand Coner (55 lat), Henryk Coner (18 lat), Stanisław Chwist (20), Teofil Kidawa (21), Józef Łebek (56), Bronisław Szuic (45), Zygfryd Sitek (23). Z masakry uszedł z życiem kilkunastoletni wówczas Ireneusz Cuglewski. Leżał nieruchomo pod ciałami zabitych. Potem zbiegł do pobliskiego lasu.
Ireneusz Cuglewski urodził się 25 lipca 1925 roku w Kamienicy Polskiej,w rodzinie robotniczej. Należał do pokolenia „Kolumbów”. Od szóstego roku życia uczęszczał do szkoły powszechnej, którą ukończył w 1939 roku.Napaść wojsk hitlerowskich w dniu 1 września 1939 roku zamknęła mu możliwość dalszego kształcenia. Jak wszystkie polskie dzieci przeżył gorzko upadek Rzeczypospolitej. Jego wojenne losy i tragiczne przeżycia na trwałe zapisały się w jego pamięci. Ich początkiem była ucieczka przed wkraczającymi wojskami niemieckimi w dniach od 1 do 5 września 1939 roku.Dalsze losy wojenne były dla niego również pełne tragizmu i potwornych przeżyć. Jako 15 letni chłopiec został zmuszony przez Niemców dociężkiej fizycznej pracy przy budowie drogi w Wanatach i Bargłach. W listopadzie 1941 roku wraz z grupą rówieśników został wywieziony na przymusowe roboty do miejscowości Loben (Lubliniec) gdzie pracował przy budowie toru kolejowego. W lipcu 1943 roku został wywieziony do Zagłębia Ruhry(Westfalia) i osadzony w obozie pracy Forsthaus Lagier koło Gelsenkirchen.Znosił głód i nędzę, potwornie ciężką pracę, upodlenie, a częste bombardowania samolotów alianckich oraz strach niszczyły jego zdrowie.W dniu 19 stycznia 1945 roku wraz z kolegą udało mu się zbiec. Po karkołomnej ucieczce pociągiem dotarł do Katowic, gdzie został zatrzymany przez Niemców. Przetransportowany w bydlęcym wagonie i po tygodniowym marszu w zimnie wraz z innymi dotarł do miejscowości Lądek. Tam z grupą kolegów budował zapory przeciwczołgowe.W ciągu kilku miesięcy zmuszano ich do różnych prac, aż w dniu 30 kwietnia wywieziono go z całym transportem pod czeską Pragę. W obliczu zbliżającego się frontu wschodniego przewieziono go z całą grupą ludzi pod Drezno, gdzie w nocy z dnia 8 na 9 maja zastał go koniec wojny. Pod eskortą żołnierzy radzieckich dotarł do Głogowa, skąd odbył długą i ciężką wędrówkę do domu. 21 maja 1945 roku dotarł do rodzinnej wioski. Wyczerpany fizycznie i psychicznie, schorowany leczył swe wojenne rany do 1946 roku. W sierpniu tego roku wezwany został do odbycia obowiązkowej służby wojskowej, którą pełnił w Szczecinie.W sierpniu 1948 roku został zdemobilizowany i powrócił do rodzinnego domu. Przekleństwo wojny i trudny powojenny czas zostawiły trwały ślad na jego dalszym życiu, zabrały mu bowiem najpiękniejsze lata dzieciństwa i młodości. Będąc żywą historią okrucieństwa i cierpień przez cały czas dorosłego życia głosił wśród młodego pokolenia prawdę o straszliwych skutkach wojny. Jako kombatant i inwalida wojenny ocalił od zapomnienia ludzi, rzeczy i sprawy, dotyczące walki i męczeństwa.Ponad 50 lat życia poświęcił pracy społecznej jako działacz kultury, radny, przyjaciel szkół, opiekun miejsc pamięci narodowej. Zawsze wśród ludzi i dla ludzi. Przez cały okres dorosłego życia obok pracy zawodowej pracował społecznie w dziedzinie kultury, przez wiele lat prowadził amatorskie zespoły teatralne w Kamienicy Polskiej, Wrzosowej, Nowej Wsi, Hucie Starej. W latach 1954-1974 wraz z liczną grupą młodzieży zrealizował 39 przedstawień scenicznych sztuk jedno i wieloaktowych o różnej tematyce. Opracował z młodzieżą szkolną ponad 30 montaży poetyckich, 50 skeczy, 9 bajek i baśni w teatrzyku lalkowym. Opracowane sztuki sceniczne i lalkowe prezentował w 55 miejscowościach gmin, powiatów ówczesnego województwa katowickiego 398 razy. Poza działalnością kulturalną pozostawił po sobie trwały ślad w pracy społecznej – pełnił bowiem funkcję radnego Wojewódzkiej Rady Narodowej oraz przez 16 lat był radnym Gmin Wrzosowa i Poczesna. Od 12 lat był redaktorem miesięcznika „Spoiwo” wydawanego przez Samorząd Gminy Poczesna. Na jego łamach publikował artykuły na temat wojny, okupacji ziem polskich, wierności ideałom, problemów współczesnego życia. Jego wielkie zaangażowanie i tysiące godzin pracy nie były daremne, pozostawiły bowiem trwały ślad intelektualny i kulturalny w środowisku jego życia.Był również działaczem Związku Kombatantów Rzeczpospolitej Polskiej i Byłych Więźniów Politycznych, pełniąc obowiązki sekretarza Okręgu w Częstochowie. Dzięki jego inicjatywie i pomocy mieszkańców w Kamienicy Polskiej, Wrzosowej, Zawadzie powstały obeliski upamiętniające śmierć mieszkańców tych miejscowości. Był organizatorem wielu patriotycznych uroczystości z okazji rocznicy wybuchu II wojny światowej, rocznicy odzyskania niepodległości 11 Listopada. Na przestrzeni ponad 20 lat uczestniczył w wielu spotkaniach z młodzieżą, głosząc prawdę o tragicznych skutkach wojny a jednocześnie pochwałę życia w pokoju i spokoju. Z inicjatywy Ireneusza Cuglewskiego jako Prezesa Koła Kombatantów w Kamienicy Polskiej, w dniu 9 maja 1987 roku została otwarta Izba Pamięci Narodowej.Obecnie znajduje się w budynku Muzeum Regionalnego w Kamienicy Polskiej,gdzie Izba Pamięci otrzymała uroczyście Jego imię i nazwisko.Gdyby nie wkład i zaangażowanie Ireneusza Cuglewskiego nie dowiedzielibyśmy się jak wyglądała wojna obronna 1939 – 1945 na tutejszym terenie . Znajdują się tu bowiem eksponaty a głównie fotografie uczestników walk, więźniów obozów koncentracyjnych. W specjalnych gablotach umieszczone są nazwiska osób, pochodzących z Kamienicy Polskiej, które poległy w czasie wojny.Odzwierciedleniem przeżyć i działalności są dwie książki jego autorstwa opisujące dwa okresy życia: wspomnienia z lat 1939-1945 pt . „Z ciemności śmierci do blasku życia” oraz wspomnienia z lat 1945-1980 pt. „Nieśli ludziom radość i zadumę”. Spisaniem tych wspomnień spełnił swój obowiązek wobec najbliższych osób, kolegów, przyjaciół i znajomych, z którymi przypadło mu iść przez życie, a którym tak wiele zawdzięcza. Ireneusz Cuglewski zmarł dnia 7 grudnia 2010 roku.
Rozstrzelani nie mieli obrzędowego pogrzebu. Wieziono ich na wózkach ciągnionych przez najbliższych, w zwyczajnych skrzyniach lub po prostu na słomie. Ludzie żegnali ich w milczeniu stojąc przed domami. Wśród żegnających byłam także ja.
,,Trybuna Robotnicza" 7 września 1989r
,,Trybuna Robotnicza" 7 września 1989r
https://www.youtube.com/watch?v=px7A5IfZboQ
Wspomnienie 2
Była jesień 1943 roku. Ciemna, bezgwiezdna noc. Cicha. Spokojna. W całym naszym domu same kobiety. Ojciec poszedł spać tej nocy do wujostwa Najnigierów mieszkających w pobliżu lasu. Mówiono, że w nocy będzie łapanka i będą wywozić mężczyzn do obozu w Oświęcimiu.Po północy ktoś energicznie zapukał w okno. Usłyszałyśmy głos: - Otwierać, tu żandarmi!
Tablica informacyjna okres okupacji . Teren Kamienicy Polskiej. Kartenstelle des Amtskommissariats Kamienica Polska Krs. Blaschstadt. Fot arch.
Po kogo przyszli? Po ojca, czy moją siostrę Wandę i naszą kuzynkę Natalię Gajecką, która wraz z 3-letnim .dzieckiem przebywała u nas od początku wojny? Mąż Natalii był w czynnej służbie i zginął podczas działań wojennych. Ja i druga siostra, Jadzia nie pracowałyśmy. Nie mógł tego znieść przybyły z Rumunii Niemiec Weber, który zajął gospodarstwo mieszkającego w pobliżu nas i przymusowo wysiedlonego Franciszka Rybaka.
- Biegnijcie na strych - powiedziała mama do Wandy i Natalii. - Tam są sterty siana, zakopcie się głęboko.
Żandarmii zapytali o ojca. Mama odpowiedziała, że jest w pracy na nocnej zmianie.
- Przyszliśmy zabrać te dwie. które siedzą w domu.
- Aie ich dziś w domu nie ma - tłumaczyła matka. - Poszły do Brzezin spotkać się na granicy z siostrą Gajeckiej, mieszkającą w Generalnej Guberni w Częstochowie. Zanocowały u znajomych. Wrócą jutro.
Niemcy nie uwierzyli. Poszli przeszukać strych. Jeden przyświecał latarką, drugi długim szpikulcem dźgał w stertę siana, miejsce przy miejscu.
Landratura w Blachowni-Ostrowach.
Byłyśmy przerażone. Spojrzałam w okno i wydawało mi się. że ktoś zagląda do środka. Po chwili usłyszałyśmy odgłos szybkich kroków. Żandarmi zbiegli ze strychu. Stanęli w drzwiach wiodących na podwórko i zaczęli strzelać. Byłyśmy przekonane, że to nasze dziewczyny zbiegły ze strychu i uciekają. Niemcy pobiegli w stronę rzeki. Zaległa cisza. Po jakimś czasie zeszły ze strychu Wanda z Natalią. Ochłonęłyśmy. Czuwałyśmy jednak do rana.
Nad ranem żandarmii nie wchodząc do domu, zabrali pozostawione rowery.
Na środku podwórka leżały kajdanki. Owym uciekinierem, który rzeczywiście zajrzał w nocy do okna, był aresztowany przez żandarmów mieszkaniec Własny. Jakimś cudem zdołał się uwolnić z uwięzi (był przykuty kajdankami do roweru). Tym samym uratował sobie życie, a naszą rodzinę od nieszczęścia.
Odwiedził nas w jakiś czas po wojnie. Nazywał się Górniak - imienia nie pamiętam. Chciał odwiedzić miejsce, z którego tamtej nocy udało mu się szczęśliwie zbiec. Ukrywał się do końca wojny, unikając wysyłki do obozu zagłady w Oświęcimiu.
Kajdanki, które pozostały na podwórku, wrzuciłyśmy do stawu za stodołą.
Wspomnienia p. Ksyspina Gruszkowa Źródło: Kwartalnik ,,Korzenie” nr21 , R VII , 2/1997r Fotografie: Zbiory Muzeum Regionalnego w Kamienicy Polskiej oraz archiwum Kwartalnika ,,Korzenie”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz