Głos do matecznika.
Anna z Madrów, primo voto Kuśnierczyk, secundo voto Bielecka (1892-1972). Po przedwczesnej śmierci męża w 1924 roku została młodą, trzydziestodwuletnią wdową z czwórką dzieci, z których najstarsze miało lat 10, a najmłodsze 3 lata. Musiał to być dla niej trudny okres w życiu. Być może właśnie wtedy nauczyła się swojego przyszłego fachu - krawiectwa. Może pomagała jej rodzina.
Na szczęście wkrótce spotkała Leona Bieleckiego, krawca, wdowca z czwórką dzieci, w grudniu 1925 roku wyszła za niego za mąż. Pan młody miał wtedy 42 lata, a panna młoda 33. Bardzo słabo pamiętam dziadka Bieleckiego, ale zarówno mama jak i brat, który do 14. roku życia mieszkał z dziadkami, zawsze bardzo cieple, o nim mówili. Natomiast babcię Bielecką pamiętam bardzo dobrze, jako serdeczną, pogodną i oddaną rodzinie osobę. Anna urodziła się 10 marca 1892 w Kamienicy Polskiej. Była córką Ferdynanda Madra i Franciszki z Jungów. Ferdynand był synem Fabiana i Anny Franciszki z Zajdlów (Saidel), Fabian synem Piotra Madra i Teresy z Gajslerów, z kolei ojcem Piotra był Peter Karl Mader (1782 — 1834), który urodził się we wsi Nebeska Rybna (wóczas Himmlisch Ribnay), a zmarł w miejscowości Rićky w Orlickych Horach. Jego żoną była Maria Elżbieta Spanel (1776 — 1855). Najstarszym udokumentowanym przedstawicielem rodziny jest Franz Mader. Jerzy Wojciech Kuśnierczyk (1914 - 1935) był najstarszym z synów Leona Kuśnierczyka. Przypuszczam, że po jego śmierci trochę „ojcował" reszcie rodzeństwa. Wujek Jerzy bardzo lubił grać w piłkę. Niedawno na forum częstochowskich genealogów dowiedziałam się, że był cenionym bramkarzem częstochowskiego klubu piłkarskiego „Brygada". Bardzo mnie ta wiadomość ucieszyła, przyjemnie jest mieć w rodzinie znanego, choćby i w ubiegłym wieku, sportowca.
Jednakże z tą pasją wujka łączyło się smutne wspomnienie mamy, która twierdziła, te Jerzy zmarł w wyniku zapalenia płuc, którego dostał po jakimś ważnym dla drużyny meczu, na który został wyciągnięty przez kolegów - mimo protestów babci - dosłownie z łóżka, w którym leżał z gorączką. Jerzy był też bardzo utalentowany plastycznie, pozostawił po sobie kilka, a może kilkanaście obrazów.
U mnie na honorowym miejscu, w stołowym wisi piękna akwarela „Maki" z 1935 roku, a u brata prawdopodobnie kopia obrazu Juliana Fałata przedstawiająca zimowy pejzaż z rzeką i wilkiem. Podobno jeszcze gdzieś w Częstochowie, w zakładzie szewskim, była akwarela „Bzy". Może ktoś ją widział ? „Goniec Częstochowski" z 1935 r. (nr 212, z 14 IX, s. 4) doniósł: Jerzy Kuśnierczyk, absolwent seminarium nauczycielskiego, zmarł 12 września 1935 w wieku 21 lat, pochowany na cmentarzu Kule. Mieszkał z matką, ojczymem Bieleckim i rodzeństwem przy ul. Dąbrowskiego nr 9. Leon Kuśnierczyk (1882-1924). Niewiele o nim wiadomo. Miał żonę Annę, trzech synów Jerzego, Zbigniewa, Aleksandra i córkę Jadwigę. Zmarł młodo. Czym się zajmował? Ta zagadka czeka na wyjaśnienie. Prawdopodobnie nie był rolnikiem, bo gdyby nim był, to kupno krowy dla małej Jadzi, aby zdrowo się chowała, nie byłoby uznane za ekstrawagancję, o której pamięta już trzecie pokolenie.
Autor: Barbara Podgórska (Warszawa)
Źródło: Kwartalnik ,,Korzenie” nr87 , R.: XXIII, 4/2013 https://www.czestochowa.ap.gov.pl/zasob/galeria/Zapomniane-czestochowskie-kluby-sportowe/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz