Ucieczka. Wspomnienia p. Kryspina Gruszkowa.
W ostatnim tygodniu sierpnia panował smutek i przygnębienie, wyczekiwano rozpoczęcia wojny. Odbyła się mobilizacja. Najbliższy nasz sąsiad Eugeniusz Cianciara powołany został do Obrony Narodowej. W piątek 1 września ojciec jak zwykle pojechał do pracy. Od samego rana słychać było warkot samolotów. Około godziny dziesiątej strażacka trąbka wzywała strażaków do pożaru. Paliło, się we wsi Własna. Pojechałam tam rowerem. Płonęły całe zabudowania. Zapamiętałam płaczącą kobietę z dziećmi, której dobytek zżerały wysokie płomienie. Kiedy wracałam do domu, co chwilę przelatywały mi nad głową samoloty, to zniżając się, to wzbijając się w górę. W południe dowiedzieliśmy się z radia, że Niemcy wypowiedziały Polsce wojnę. Zaczęłam z siostrami zabezpieczać dom. Do tej pory nie wiem, czemu miało służyć naklejanie na krzyż na szybach w oknach papierowych pasków. Pod wieczór drogą od strony Romanowa zaczęli ciągnąć pierwsi uciekinierzy. Byli to ludzie spod Śląska. Mama zaczęła pakować toboły mówiąc: przyjdzie i na nas kolej. Wieczorem ruszyli do ucieczki ludzie z Romanowa. Wszyscy chcieli przedostać się za Wartę. Mówiono, że na terenach przed Wartą rozegra się bitwa. Ludzie szli pieszo, jechali konnymi wozami, prowadzili rowery obładowane tobołkami, prowadzili bydło. Słychać było gwar rozmów i porykiwanie krów. Przed północą nasza rodzina dołączyła do uciekinierów. Zabraliśmy najpotrzebniejsze rzeczy na rowery. Bydło zostało w oborze. Doszliśmy do końca Kamienicy. Tam cały pochód zatrzymał się - most na Warcie został zerwany. Ojciec zadecydował, że wracamy do domu.
Plac przy starej remizie OSP. Polenfeldzug: Kampania wojenna na Polskę 03.09.1939. Flüchtlingsstrom in Kamienica Polska: Fala uciekinierów w Kamienicy Polskiej. Źródło Aukcja Ebay
Była sobota rano. Chciałam przewietrzyć mieszkanie, otworzyłam okno i wtedy ogromny huk rozdarł powietrze. Okno z trzaskiem się zamknęło. To polskie wojsko wysadziło betonowy most na głównej przelotowej drodze w Romanowie. -Musimy uciekać - powiedział ojciec. Za namową wujka Klemka postanowiono jechać przez Koziegłowy do Żarek, ponieważ na Warcie pozrywane są wszystkie mosty. Cianciarowa zaprzęgła konia do wozu. Załadowaliśmy wszystkie tobołki i wyruszyliśmy w stronę Romanowa. Pod górką romanowską zatrzymali nas trzej rowerzyści: „Ludzie, gdzie wy jedziecie, przecież tu nie ma żywej duszy a Niemcy są już w Starczy." Wróciliśmy znów do domu. - Teraz jedziemy głęboko w las - zadecydował tata. Wszyscy już odeszli spory kawałek w pole a ja siedziałam na progu domu zanosząc się od płaczu. Na przełaj przez pola szli ku nam od strony Romanowa bracia Czesław i Zenon Łebkowie, nieśli zawieszoną na kiju wypchaną walizkę. Razem z nami szły nasze lokatorki, wujek z rodziną i siostrzenica mamy z kilkumiesięcznym dzieckiem. Jej mąż był w wojsku w czynnej służbie (z wojny nie wrócił). Dziecko zgubiło smoczek i nie można było je uspokoić.
Plac przy starej remizie OSP. Polenfeldzug: Kampania wojenna na Polskę 03.09.1939. Flüchtlingsstrom in Kamienica Polska: Fala uciekinierów w Kamienicy Polskiej. Źródło Aukcja Ebay
Zamiast w las musieliśmy iść do Jastrzębia. Tam w sklepie kupiliśmy smoczek. We wsi było jeszcze spokojnie. Skoro już znaleźliśmy się w Jastrzębiu postanowiliśmy iść dalej za Wartę. Skręciliśmy w pole. Pokonując piaszczyste wzniesienie na końcu Komorników doszliśmy do Warty. Przez rzekę przełożona była prowizoryczna wąziutka kładka. Trzeba było czekać w kolejce. Przez rzekę przeprowadzano bydło. Sporo ludzi przechodziło przez rzekę wpław trzymając w podniesionych rękach tobołki. To byli mieszkańcy Jastrzębia. - Odbijamy od wielkiego mrowia ludzi - mówił ojciec - wędrujemy tylko naszą grupą. Przeszliśmy tory kolejowe i weszliśmy w las. Po południu natknęliśmy się na leśniczówkę. Weszliśmy na podwórko. Obok studni stała przy balii z praniem kobieta a obok niej dwoje nieletnich dzieci. Chętnie nas przyjęła. - Jestem sama, mąż powołany został na wojnę - powiedziała. Odpoczęliśmy chwilę. Co dzieje się w Kamienicy? Wujek wszedł na wysokie drzewo z nadzieją, że dojrzy nasze strony. - Widzę górę Kapuścińskiego. Nad Kamienicą nie widać dymów ale w stronę Wancerzowa coś się dzieje, dymów sporo.
Zbiorowa Mogiła Żołnierzy 74 Pułku Piechoty poległych w bitwie 3 września 1939 r. - Dębowiec - Gmina Poraj
Wieczorem do leśniczówki przyszły dwie rodziny z Poraja. Słychać nasilające się strzały. Są coraz częstsze. Błyskawice pocisków rozświetlają ciemności. Wszyscy siedzimy w przerażeniu. Kobiety płaczą. Bitwa rozgorzała. Słyszymy, że potyczka ma miejsce w okolicach Dębowca, a więc Niemcy sąjuż za Zaborzem. Nad ranem przyszedł do leśniczówki polski żołnierz. Uciekł z życiem z tej masakry.
- Tu są już Niemcy, dajcie mi cywilne ubranie, bo inaczej wezmą mnie do niewoli lub rozstrzelają - mówił z płaczem. - Nasz oddział szedł z Błeszna i miał zagrodzić wejście Niemców do Olsztyna. Zostaliśmy rozbici. Niemcy to siła, to potęga.
Skoro świt ruszyliśmy w drogę powrotną do domu. Była niedziela. Za torami spotkaliśmy dwie kobiety, które czekały na mężów. Poszli zobaczyć, czy można już wracać. Przyszli po chwili. - Domy całe.
Polenfeldzug: Kampania wojenna na Polskę 03.09.1939. Flüchtlingsstrom in Kamienica Polska: Fala uciekinierów w Kamienicy Polskiej. Źródło Aukcja Ebay
Przyszliśmy do lasu w pobliżu Kamienicy. Tata i nasza lokatorka Bronisława Drymer znali język niemiecki, poszli więc do wsi na zwiady. Poszła także z nimi moja mama, bo dobrze znała las i mogła odnaleźć naszą kryjówkę. Rozmawiali z żołnierzami. Pozwolili wracać. Niemcy cięli piłami zręby budowanego drewnianego domu Bolesława Puszą. Do Kamienicy weszliśmy drogą od Podlesia. Przez wieś jechały auta i motocykle z przyczepami z niemieckim wojskiem. Pierwszy raz zobaczyłam wtedy Niemca w mundurze.
Noc minęła spokojnie. Rodzice czuwali. Nad ranem drogą od Zawady Niemcy prowadzili kilku cywilnych mężczyzn.
W poniedziałek 4 września wieś była jeszcze pusta. We wtorek zaczęło przybywać mieszkańców. Powoli życie wracało do normy. Tylko świadomość, że ojczyzna nasza straciła wolność a my młodzi zamiast w szkole siedzimy wylęknieni mąciła szczęśliwy powrót do domu. Tragiczne chwile były jednak przed nami. 7 września doszło do tragedii w Romanowie. Niemcy zastrzelili siedmiu mężczyzn i spalili kilkanaście domów.
Wspomnienia. KRYSPINA GRUSZKOWA Źródło: Kwartalnik ,,Korzenie” nr52 , R XV, 1/2005r
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz