ŚCIEŻKI PAMIĘCI.
Przez wiele lat mieszkał w Kamienicy Polskiej człowiek, którego chyba wszyscy bez wyjątku znali, cenili i szanowali. Ujmował swoja łagodnością. Był cierpliwy i wyrozumiały. Miał dużo ciepła, ale trudno posądzić go o pobłażliwość. Bardziej zachęcał niż przymuszał. Nie podnosił głosu, by przekonać do swych racji. Przeciwników nie potępiał, nie odsądzał od czci i wiary. Ba, potrafił z nimi rozmawiać. Na swój sposób cenił tych, którzy myśleli odmiennie. Jeśli byli konsekwentni, wierni swym zsadom. I nie wyrządzali krzywdy drugim. Miał zapewne swoje słabości (niektórych gorszyło może, że palił papierosy). Jego skłonność do cukierków trudno uznać za naganną, skoro chętnie częstował nimi dzieci. Skromny i pracowity. Tak najkrócej można go określić. Chyba dzięki niemu nabrałem przekonania, że w życiu powinno się - bez względu na społeczną propozycję i wykształcenie (mówiono, że zna nie tylko łacinę, ale grekę i hebrajski) zachować skromność. Tak wyobrażałem sobie osoby, które dostąpiły duchowego wtajemniczenia. Co zaś tyczy pracowitości: w środowisku wiejskim, gdzie wszyscy się znają, to cecha niezwykle istotna. I w tej dziedzinie był dla innych przykładem. Dzięki niemu przekazywana wiedza o religii, historii Kościoła, o człowieku nie była abstrakcyjna. Miała mocne podstawy w życiu codziennym. Wisząca w salce katechetycznej mapa Ziemi Swiętej, z charakterystycznymi kolorami, była nie tylko tworem kartografii. To także rzeczywistość, której można było doświadczyć nie ruszając do Palestyny. Można było mieć swój udział w odtwarzaniu biblijnych scenariuszy. Nawet jeśli mieszkało się w Kamienicy. Znałem go zaledwie kilka lat. Dla mnie bylyto lata dzieciństwa, dla niego schyłek życia. Zapamiętałem najbardziej otaczającą go aurę życzliwości. Pamiętam, jak przechadzał się po polu z brewiarzem. Wychodził z ogrodu, wolno szedł w stronę Jastrzębia i z powrotem. Pomagałem wówczas dziadkowi Antoniemu, którego pole o dwie miedze sąsiadowało z gruntem plebańskim (swoją drogą kto pamięta czasy, gdy kamieniczanie większą część czasu spędzali przy pracach polowych?). Pewnie już wtedy był chory.
Choć do Pierwszej Komunii przygotowywał nas wikary, spowiedź odbyliśmy u niego: był wyrozumiały (bardziej niż niejeden ojciec) i nie zadawał „wymyślnej" pokuty. Zmarł w 1964 roku. Spoczywa w centralnym miejscu cmentarza. Starsi kamieniczanie pamiętają o nim. Przychodzą w dniu Wszystkich Świętych na jego grób. Wieloletni proboszcz parafii. Ks. Stanisław Duda. Dobry człowiek.
Autor: Andrzej Kuśnierczyk
Źródło: Kwartalnik historyczny Kongregacji Genealogicznej ,,KORZENIE” nr 30, R. IX, 3/1999
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz