KAMIENICZANIE NA DAWNEJ FOTOGRAFII, WESELE.
Fotografia ślubna .W środku nad parą młodą z lewej p. Aniela Góral . Koniec lat 30-tych. Foto do rozpoznania.Z albumu p.Mariana i Barbara Kazimierczak.Zbiory Muzeum Regionalnego w Kamienicy Polskiej
Do czasu wynalezienia aparatu fotograficznego dokumentacja ślubna była bardzo uboga. Dopiero z biegiem czasu zaczęto zapraszać do dworów i bogatszych zagród chłopskich fotografa, który wykonwal uroczyste familijne, zdjęcie. Biedniejsi zaś w kilka dni po ślubie zaprzęgali konie, a czasem siadali do pociągu lub ciuchci, i jechali do Włocławka zrobić zdjęcie, na podstawie którego domokrążny artysta malarz wykonywał portret ślubny. Obecnie sprawą uprościły samochody. Młodzi po powrocie z kościoła, wypiwszy z gośćmi pierwszy toast, siadają do umajonej limuzfny i jadą do studia fotograficznego. Pozują so serii zdjęć i wracają do gości, gdzie resztę wydarzeń dokumentuje kamera video.
To fragment artykułu Jadwigi Kurant pomieszczony w Biuletynie Wojewódzkiego Ośrodka Animacji Kultury w Toruniu. Autorka trafnie ustaliła dawne i współczesne scenariusze wydarzeń towarzyszących zaślubinom. Wystarczy wymieniony w tekście Włocławek zastąpić Częstochową a uzyskamy opis, który z powodzeniem mógłby odnosić się i do naszych okolic. Fotografie ślubne to istotny rozdział historii fotografii. Rzeczywiście najlepsze zdjęcia zrobić można było w fotograficznym atelier w częstochowskich Alejach.
Stanisława i Józef Fazanowie zdjecie ślubne 1929r Z albumu p. B.Krajewskiej w Zbiorach Muzeum Regionalnego w Kamienicy Polskiej.
Specyfiką Kamienicy Polskiej była większa mobilność społeczna wynikająca z przemysłowego charakteru osady. Wszechstrone kontakty handlowe Kamienicy Polskiej sprawiały, że mieszkańcy fotografowali się dość często. Kamieniczanie byli bardziej otwarci na świat, na nowinki techniczne, na modę. Wszak dzięki ciągłym migracjom tkaczy kamieniczanie zakładali rodziny w Łodzi, Częstochowie i Zagłębiu Dąbrowskim. Wszędzie tam działały studia fotograficzne. Zapewne działali także wędrowni fotografowie, o których wspomina Jadwiga Kurant. Wszak i dzisiaj pojawiają się w szkołach, by uwiecznić poszczególne klasy lub przygotować pamiątkowe tableau z okazji ukończenia szkoły. Można zaryzykować twierdzenie, że pod względem chęci uwieczniania się na kliszy kamieniczanie wiedli prym w regionie.
Janina i Tadeusz Macochowie - zdjęcie ślubne 1940r .Foto z album p.Barbary Krajewskiej (Zbiory Muzeum w Kamienicy Polskiej)
Fotografowali się z zapałem. Nie brakowało okazji, możliwości technicznych i fantazji. Szkoda, że tak niewiele zdjęć można prezentować na łamach Korzeni. Zaledwie znikomy procent tego, co kamieniczanie posiadają w swoich rodzinnych archiwach. Zdjęcie żyje dłużej niż uwiecznieni na nim ludzie. Zreprodukowane w czasopiśmie, bądź w książce, wchodzi w szerszy obieg społeczny, staje się materiałem faktograficznym. Częścią historii. Jej świadkiem. Jakże wiele fotografii uległo zniszczeniu, rozproszeniu, zagładzie. Dawne wiejskie wesela nie mogły obejść się bez karczmy. To tam kapela czekała na powracających z ceremonii zaślubin. Tu wznoszono toasty za zdrowie państwa młodych. Jeszcze raz zacytujemy fragment artykułu Jadwigi Kurant: Karczmarz szynkował piwo. Starsza druhna wnosiła na rzeszocie ciastka upieczone w domu. Z bufetu serwowano śledzie z octu i ryby w zalewie na kwaśno. Przede wszystkim jednak do karczmy wstępowano, by potańczyć do woli. Nie trzeba było krępować się brakiem miejsca, a trunek oprawiał humor, rozgrzewał i zagrzewał do zabawy. Hulano więc i wyśpiewywano szczególnie ochoczo „owczaryszki": cej niż prawdopodobne. (...)
Upiła się ciepłym winkiem
Wyspała się przed kominkiem
Nie mogła się wypowiedzić
Jak ji dobrze było leżyć.
Przyśpiewka pochodzi co prawda z Kujaw, ale jej tonacja na pewno nie odbiega od przyśpiewek znanych i w naszych okolicach. W dawnej Kamienicy karczma znajdowała się przy rynku (na tym miejscu stoi dziś przedszkole). Tradycja mówi o istnieniu karczmy w dawnym budynku Hartmanów (przy moście w stronę Wanat) oraz w Romanowie. W XVIII w. potwierdzona źródłowo jest karczma w Zawadzie. Mniej wiemy o Jastrzębiu, ale istnienie karczmy w tej wsi jest więcej niż prawdopodobne. Po raz kolejny należy wyrazić ubolewanie, że XIX-wieczna Kamienica nie miała swojego Lompy czy Kolberga, króry spisałby dla potomnych dawne obyczaje i obrzędy. Przede wszystkim teksty piosenek i przyśpiewek. W Kamienicy śpiewało się po czesku.
Zdjęcie ślubne .Marii z domu Fazan (Muchla) i Józefa Muchli1932r.Foto z albumu p.A . Ł
Weselną piosenkę „Ne pudeme doma aż rano"ocaliła dla mojej etnograficznej pamięci stryjenka Celina z Kidawów Kuśnierczykowa. Można przypuszczać, że w jasnogórskich zbiorach Edwarda Mąkoszy są jakieś zapisy nutowe dotyczące Kamienicy Polskiej (i zapewne po niemiecku - oczywiście w narzeczu Adelgebreche). Przynieśli swoje zwyczaje i piosenki także Morawianie z Huty Starej. Piosenki pewnie zawędrowały i do kolonii w Rędzinach, gdzie mieszkała rodzina Anzorge (Ansorge) spokrewniona z Wiznerami z Kamienicy. Badacze doszukują się w gwarze sudeckich tkaczy śladowych wpływów języka wallońskiego, co jest o tyle prawdopodobne, iż od czasu średniowiecza tereny współczesnej Belgii, Holandii i północnej Francji stanowiły centrum europejskiego tkactwa i sukiennictwa. W Sudety podążali także wallońscy poszukiwacze szlachetnych kamieni. Obrzędy weselne z Kamienicy Polskiej nie doczekały się swojego opracowania. Tym cenniejsze są dla nas wspomnienia Kryspiny Gruszkowej dotyczące ślubów w naszej wsi w okresie międzywojennym.
Autor . Andrzej Kuśnierczyk Źródło: Kwartalnik ,,Korzenie” nr48-49 , R XIV, 1-2/2004r
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz