Łączna liczba wyświetleń

środa, 14 kwietnia 2021

60 LAT MINĘŁO. WSPOMNIENIA UCZNIA VIII KLASY GIMNAZJUM W KAMIENICY POLSKIEJ - W ROMANOWIE

 60 LAT MINĘŁO. WSPOMNIENIA UCZNIA VIII KLASY GIMNAZJUM W KAMIENICY POLSKIEJ - W ROMANOWIE

Będąc ostatnio w Polsce, postanowiłem odwiedzić Gimnazjum (obecnie Liceum) w Kamienicy Polskiej, do którego uczęszczałem w roku szkolnym 1951/52. Jest piątek, 29 lipca 2011 roku, piękna, słoneczna pogoda, odpowiednia, aby zrobić małą wycieczkę z Poraja do Romanowa. Tędy jeździłem na rowerze do szkoły z domu rodziców w Poraju. Zatrzymuję samochód na małym parkingu obok boiska szkolnego przy ul. Adama Ferensa i jak dawniej patrzę w górę, gdzie między drzewami bieleje znajomy budynek szkoły. Minęło 60 lat, a jakby to było wczoraj. Ten sam pachnący żywicą las sosnowy, ten sam budynek szkolny i to samo boisko sportowe, które wtedy porządkowaliśmy i obsadzaliśmy sadzonkami modrzewi w ramach jakiegoś „czynu". Budynek wydaje mi się jakby trochę wyższy i jaśniejszy niż dawniej. To nie jest złudzenie, na pewno musiał być nadbudowany i odnowiony.

Aby dostać się na wzniesienie, na którym stoi szkoła, musiałem dawniej zsiąść z roweru i pchać go pod górę. Dziś dostaję się po stopniach schodów na taras do wejścia głównego i wnętrza budynku, w którym trwa właśnie wakacyjny remont. Przechodząc korytarzem zaglądam do sal lekcyjnych i przypominam sobie dawno minione chwile spędzone w tych murach. Na pierwszym piętrze zaglądam do sali od strony południowej, tu mieliśmy lekcje ze wszystkich przedmiotów, między innymi z łaciny z naszym wychowawcą.



Uczniowie LO w Kamienicy Polskiej na lekcji.Przy oknie stoi nauczyciel p.Edaward Słabosz ?.Przełom lat 40/50-tych.Foto do rozpoznania .Z albumu p.Marii Lisiakiewicz.(Udostępnił p.Rafał Potemski)

W sekretariacie dowiaduję się, że pan dyrektor za chwilę przyjdzie do gabinetu, gdzie mogę na niego zaczekać. Po moim wyjaśnieniu o celu wizyty, pan dyrektor Marian Kaźmierczak proponuje kawę, chętnie poświęca mi swój czas na rozmowę i oprowadzenie po budynku. W holu szkolnym, gdzie wisi sztandar szkoły i portrety dotychczasowych dyrektorów, „pstryka" mi pamiątkowe zdjęcie. Pytam go, czy szkoła posiada jakieś archiwalia z tamtego czasu. Niestety, nie zachowały się żadne zdjęcia i dokumenty. Chcąc przywołać wspomnienia muszę przypomnieć sobie listę obecności. Pierwsza lekcja codziennie rozpoczynała się od jej sprawdzenia: Blachnicki (Tadek), Błaszczyk (Jagoda), Caban, Cesarz (Tadek), Coner (Stefek), Golański, Jung (Hanka), Kidawa (Bogdan), Kidawa (Jurek), Kucharska (Janka), Macoch (Jurek), Najgebauer (Erwin), Oleksik (Zdzisiek), Szyja (Bronek), Ścigała (Stefek), Więcej nie pamiętam. Czy wszyscy zdali maturę? Czy jeszcze żyją?

A profesorowie? Naturalnie wychowawca prof. Walenty Słabosz, łacinnik i kierownik miejscowego chóru (kochały się w nim nasze koleżanki, nie zwracając na nas uwagi). Dyrektor Adam Ferens, nauczał nas historii a jego żona Maria geografii, polskiego uczył prof. Wiktor Fabian a matematyki prof. Witold Węgłowski, który również usiłował nas nauczyć języka rosyjskiego, ale bez większego powodzenia. Pozostałych nie pamiętam.

Po milej rozmowie i zapewnieniu o kontakcie internetoweym, pożegnałem dyrektora Kaźmierczaka, który spieszył nadzorować roboty w budynku szkoły. ■



Grono pedagogiczne wraz z uczniami LO w Kamienicy Polskiej 1950r.Udostępniła p.Zofia Jadowska

Udałem się w poszukiwaniu domu państwa Najnigerów, w którym parę razy przed rokiem 1951 spędzałem wraz z rodzicami wakacje, przyjeżdżaliśmy tutaj na „letnisko". Opuszczony drewniany dom znalazłem na końcu uliczki odchodzącej w lewo od ul. Adama Ferensa. Wspominam o tym dlatego, że pobyt na wakacjach w Romanowie i pewien zbieg okoliczności był kluczowy, iż zacząłem naukę tutaj a nie w Częstochowie.

W pamiętnym roku 1951 mój ojciec, przyjechał do nas, na letnisko, z Katowic, gdzie wówczas mieszkaliśmy i powiedział, że zostaje przeniesiony służbowo do pracy w Częstochowie i prawdopodobnie zamieszkamy w Poraju. Nie było więc sensu, abym rozpoczynał nowy rok szkolny w Katowicach. W Częstochowie zaś nie miałem żadnej rodziny. Do czasu, gdy się przeprowadziliśmy na stale, zamieszkałem więc u kuzyna mego ojca, Bronisława Langiera, naczelnika poczty w Kamienicy Polskiej. Właściwie to wuj Bronek, który był pomysłodawcą i współzałożycielem Gimnazjum w Kamienicy Polskiej, zaproponował, abym tu chodził do szkoły, zanim wyjaśni się sytuacja z przeprowadzką. Pozostaliśmy więc z mamą i rodzeństwem przez cały wrzesień u p. Najnigerów a potem już sam zamieszkałem u wuja Bronka w budynku poczty. Wrzesień był ciepły i właściwie początek nauki w gimnazjum był prawie jak przedłużenie wakacji. Szczególnie pięknie położony w lesie budynek sprawiał wrażenie pensjonatu a nie szkoły. Ale sielanka się skończyła: od października w każdą sobotę jechałem pociągiem do Katowic, gdzie ciągle jeszcze mieszkali moi rodzice. W poniedziałki już o piątej musiałem wyjechać z Katowic pociągiem, aby w Poraju przesiąść się na rower i zdążyć na ósmą do szkoły. Najgorsza była jazda w zimie. Drogi nie były wtedy odśnieżane, a mój rower też nie był zbyt solidny. Natomiast kiedy nadeszła wiosna, dojazdy stały się nawet przyjemne. Jadąc drogą przez wieś słyszałem klekotanie warsztatów tkackich, które wówczas miała prawie każda rodzina w Kamienicy Polskiej. Była to najbogatsza wieś w okolicy, zamieszkana również przez osadników z Czech i Niemiec. Warsztaty tkackie poprawiały stan zamożności tych ludzi i to wyjaśnia potrzebę rodziców zapewnienia wykształcenia swoich dzieci i ambicje posiadania szkoły średniej.



Uczniowie wraz z gronem pedagogicznym przed budynkiem LO w Kamienicy Polskiej .W pierwszym rzędzie siedzą z lewej p.Walenty Słabosz ,trzeci dyr. p. Adam Ferens, piąta p.Eugenia Rajkowska. ok 1950r. Foto do rozpoznania. Z albumu rodzinnego p.Szejn.Udostępniła p.Anna Walenta

Klasa VIII zajmowała sale na pierwszym piętrze i tu odbywały się lekcje z wszystkich przedmiotów. Natomiast przed lekcjami, z braku świetlicy lub sali gimnastycznej, gromadziliśmy się na korytarzu w celu wysłuchania tzw. „prasówki" czyli politycznej agitacji. Podczas gdy jeszcze w szkole powszechnej w Katowicach przed lekcją odmawiana była modlitwa a na ścianie w każdej sali wisiał nad tablicą krzyż, zaś na lekcje religii przychodził katecheta, tutaj w miejsce krzyża powieszono portret Bieruta, natomiast zamiast modlitwy mieliśmy wspomnianą „prasówkę", - o lekcji religii mowy nie było.

Prasówka polegała na tym, że ktoś z najlepszą dykcją odczytywał wybrane przez wychowawcę fragmenty artykułów z codziennej prasy. Były to polityczne wiadomości ze świata i Polski, np.: „imperialiści amerykańscy z prezydentem Eisenhowerem na czele...", lub „rewizjoniści niemieccy i ich prowodyr Adenauer"..., „lud pracujący miast i wsi daje odpór...". Najczęściej czytającą była Janka Kucharska, nasza piękność klasowa. Po takim wstępie wszystkie klasy rozchodziły się na zajęcia do swoich sal. Szkoła składała się wtedy z czterech klas, od ósmej do jedenastej, a liczba uczniów i uczennic nie przekraczała setki. Grono profesorskie to tylko ok. dziesięć osób. Pamiętam, że w budynku szkolnym było zawsze cicho a na przerwach słychać było umiarkowany gwar. Ponieważ nie mieliśmy dostatecznej ilości podręczników, trzeba było starannie prowadzić zeszyty, które były podstawą całej naszej wiedzy przekazywanej przez nauczycieli i dlatego przerwy lekcyjne wykorzystywaliśmy często na uzupełnianie notatek. Mimo że szkoła nie posiadała pracowni fizycznej, chemicznej, czy biologicznej i głównie opierała się na werbalnej dydaktyce, dała nam szeroki zakres wiedzy. Dzięki naszym profesorom otrzymaliśmy wiedzę porównywalną z najlepszymi gimnazjami w Częstochowie. Mogłem to ocenić w następnym roku szkolnym, kiedy przeniosłem się do Liceum im. R. Traugutta.

Mimo że opisany okres związany z nauką w Gimnazjum w Kamienicy Polskiej wymagał ode mnie dużego wysiłku, wspominam go z rozrzewnieniem i tęsknotą za utraconym dzieciństwem i wczesnym wkroczeniem w samodzielność.

Wspomnienia p. Grzegorz Golański.

Notka biograficzna;

Autor w 1955 r zdał maturę w Liceum im. Romualda Traugutta w Częstochowie, w roku 1961 uzyskał dyplom mgr. inż. na Politechnice Warszawskiej. W latach 1962-1988 mieszkał w Częstochowie i pracował w firmach: KPIS, MPC, fnstal, Komb. Inż. Miejskiej, Komobex, Równocześnie uczył w Technikum Budowlanym, a potem wykładał na Politechnice Częstochowskiej. W roku.1988 wyjechał z Polski.

Źródło: Kwartalnik ,,Korzenie” nr78 , R XXI , 3/2011r

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Z Kamienicy Polskiej. 1928r