Z burzy-wczorajszej. Śmierć od pioruna. Między godziną 4-5 po południu w okolicach Częstochowy przeciągnęła burza z piorunami. Ciężkie chmury zasnuły nieboskłon na wschodzie i spadł deszcz rzęsisty, który trwał z małemi przerwami 1 i pól godziny. W czasie ulewy w bliskiej i dalszej odległości od Częstochowy padło klika piorunów, z tych większość w drzewa przydrożne, a więc bez ofiar.
W gminie Kamienica Polska natomiast zdarzył się wypadek tragiczny, zakończony śmiercią. Oto na łące pod wsią Adamów zajęci byli kopowaniem siana włościanie tejże wsi, małżonkowie Rakowscy z 2-u letniem dzieckiem. Po południu koło godziny 5-ej kiedy odpoczywali po pracy i posilali się, zaczął padać ulewny deszcz. Kobieta schroniła się pod kopę siana, mąż z dzieckiem siedli pod wozem naładowanym już sianem. Zaczęły bić pioruny, jeden uderzył gdzieś w pobliżu i wystraszone konie skręciły nagle w bok, lekko tylko, na szczęście bez poważniejszego szwanku, przejeżdżając Rakowskiego. Wystraszone dziecko uderzyło w płacz, mąż więc podnosząc się stłuczony, z trudem z ziemi, wołać zaczął żonę, żeby szła do dziecka. Zawołał raz i drugi -nadaremnie. Spostrzegł, że kobieta siedzi nie-ruchoma pod stogiem. Podszedłszy do niej przekonał się dopiero, że ma przed sobą trupa: piorun uderzył ją w tył głowy i spaliwszy włosy, zabił na miejscu. Pomimo natychmiastowego ratunku, wskazanego w podobnych wypadkach zakopywania w ziemię i.t.p. do życia Rakowskiej nie przywrócono. Nie udało się to tembardziej i w Częstochowie, dokąd strapiony mąż ciało, już czerniejące, przywiózł, sądząc, że może tu poradzą. Źródło: Goniec Czestochowski, Nr. 053,1910r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz