Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 6 października 2020

Antoni Rosikoń

Żyję, bo praca nigdy mi się nie znudziła, a kolej, to moja miłość...
Tak w jednym z ostatnich wywiadów podsumowal swe życie 106-letni Antoni Rosikoń, profesor dr inżynier budowy dróg i mostów, specjalista z zakresu zabezpieczeń obiektów kolejowych przed wpływami eksploatacji górniczej. W chwili śmierci byl najstarszym profesorem w Polsce oraz najstarszym mieszkańcem aglomeracji śląskiej.
Urodził się w czerwca 1907 roku w Gródkowie, niedaleko Będzina. Był synem Wojciecha i Heleny z domu Nikodem. Ojciec był kolejarzem, obsługiwał przejazd na linii Ząbkowice-Grodziec. Wojciech pochodzil z Choronia. Jego ojciec, Kacper (zm. 1942 r.) miał trzech synów: wspomnianego Wojciecha, Jana i Franciszka oraz córkę Mariannę. Ja jestem wnukiem Franciszka.
Kiedy ojciec Antoniego otrzymał w spadku pól ojcowizny, przeniósł się do Choronia. Ojciec bardzo chcial ksztalcić syna, ale we wsi szkoly nie byto. Na szczęście byl dwór. Właściciele państwo Bylińscy mieli troje dzieci i wynajmowali nauczyciela ,na kondycję". Na prośbę ojca zgodzili się by Antoni uczestniczył w lekcjach. Gimnazjum im. Romualda Traugutta w Częstochowie (obecnie 11 liceum Ogólnoksztalcące, gdzie jest upamiętniony jako najstarszy absolwent) kończy zdaniem matury w 1925 roku.

Trudne początki wspomina tak: Trafiłem do gimnazjum utworzonego przez upaństwowienie prywatnego Gimnazjum Kożmińskiego. Miałem bardzo slabe przygotowanie z klasy trzeciej Gimnazjum Szudejki (byłem tam tylko przez jeden — ostatni rok istnienia gimnazium). Na okres miałem niedostateczny z pięciu przedmiotów. Ogarnęła mnie apatia. Postanowilem przejść do szkoły tech-nicznej. Nauczyciele machnęli na mnie ręką. Ale w ciągu trzech tygodni przerwy świątecznej, coś — jakieś spotkanie wywarło na mnie wrażenie. Postanowiłem uczyć się intensywniej. Pierwszą osobą, która zauważyla moją zmianę, był nauczyciel łaciny, Rysik [...] .
[...] Dostałem promocję do klasy piątej z jednq poprawką. Wychowawca powiedział do mnie - skoro na półrocze miałeś pięć dwój, to nie wypadalo, abyś dostal promocję bez dwói. I dali mi niedostateczny z polskiego, z którego zawsze miałem dostateczny". Uczy się. Wkrótce udziela korepetycji, oszczędza 550 złotych. A to musi starczyć na pierwszy rok studiów. Wybrał związany z koleją kierunek studiów— Wydział Inżynierii Lądowej Politechniki Warszawskiej. W każde wakacje dorabial na kolejne lata studiów, nabierając doświadczenia zawodowego. Dyplom obronił 15 stycznia 1932 roku z wynikiem bardzo dobrym, uzyskując tytuł inżyniera dróg i mostów. Od 1932 roku był pracownikiem PKP — gospodarzem odcinka kolei od Tarnowskich Gór do Chorzowa Batorego. Na kolei było się urzędnikiem, nie była to twórcza praca, ale znalazłem sobie coś w rodzaju poligonu doświadczalnego. To były czasy kryzysu gospodarczego. Górnictwo po raz pierwszy wyszło z propozycją, by całkowicie wybierać węgiel spod torów. Poparłem ten pomysł, ale potem tor i wiadukt trzeba było, podnieść o półtora metra. To był bardzo ryzykowny eksperyment, ale udało się. — wspomina. Już wtedy konstruował różne urządzenia pomiarowe, czym zadziwił Niemców w czasie pobytu w 1935r roku na wystawie w Norymberdze. Okupację spędził w swym rodzinnym Choroniu. Zatrudnił się wówczas w kopalni rudy żelaza w Żarkach, a jego biuro stało się przykrywką do dzialalności konspiracyjnej. Powtórnie zadziwia Niemców, ratując w roku 1942 budowę szkieletowej konstrukcji pieców prażalnych rudy.
Zaraz po wojnie znów dokonywał pionierskich kolejowych wyczynów. Tory przekuwano na prześwit 1524 mm. Przez Katowice szła linia szerokotorowa - opowiada profesor. Dla armii wieziono żywność, w druga stronę m.in. urobek z kopalń. Wyspecjalizowalem się w tym, by w tor rosyjski wplatać tor polski. Chyba już pod koniec lutego 1945 roku węgiel mógł pojechać w głąb Polski.
Osobiście pilotował pierwszy pociąg. Jego inżynierskie osiągnięcia można mnożyć. Pracował przy budowie linii kolejowych, mostów, wiaduktów i innych obiektów. Projektowali rozbudowywał wiele rozwiązań komunikacyjnych w Górnośląskim Okręgu Przemysłowym i Rybnickim Okręgu Węglowym. Jednak najbardziej interesowała go mechanika gruntów, zwłaszcza na terenach objętych szkodami górniczymi. Stal się specjalistą zapraszanym przez różne kopalnie, które prowadziły wydobycie pod miastami. Z czasem osiągnął taki autorytet, że wykonywano jego polecenia nawet nie pytając, jak do tego doszedl. Pod jego kierownictwem po raz pierwszy przesunięto na szy-nach cały budynek. Miał opinię najwybitniejszego specjalisty w swojej dziedzinie w Polsce. Stworzył Katedrę Budowy Kolei na Politechnice Śląskiej. Później został na tej uczelni dyrektorem Instytutu Dróg i Mostów, ale nie awansował.
Odmawiał wstąpienia do PZPR, twierdząc, że co niedziele chodzi do kościoła i nie może być jednocześnie katolikiem i marksistą. Dopiero nadanie tytułu naukowego Profesora Nauk Technicznych w dniu 25 maja 2001 przez Prezydenta RP bylo zwieńczeniem jego ogromnego dorobku. Pracuje praktycznie do końca. W wieku 100 lat wydaje książkę. Wydanie ostatniej opóźnia operacja wzroku. Nie zdążył... Na czym polegał sekret jego długowieczności. Żył normalnie, nie przestrzegal żadnej diety, nie uprawiał sportów. Ale był zagorzałym piechurem, dużo chodził. Nigdy nie mial samochodu — wolał rower. Ukochał swój Choroń, ukochał Jurę. No i pamięć —wręcz fenomenalna. I do tego ta inżynierska intuicja poparta ogromnym doświadczeniem.
Autor: Jerzy Maszczyk
Źródło:
„Trzy Granice. Spisane historie Gminy Poraj”, str 20-21 http://ugporaj.pl/download/3Granice-Historie-Gminy-Poraj-www.pdf

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

„Tkacz" sprzedany na licytacji. 1932r