Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 4 października 2020

Polskie Radio w Kamienicy Polskiej.

 Krótko przed wybuchem II wojny zawitała do Kamienicy Polskiej ekipa realizacyjna Rozgłośni Polskiego Radia z Katowic. Wydarzenie to stanowiło nie lada sensację.Prowadzący audycję dziennikarz, Konstanty Ćwierk*, wyeksponował przede wszys­tkim tkackie tradycje Kamienicy Polskiej, nie zapominając o przeszłości wsi. Bohaterami audycji byli Czesław Cianciara (syn Jana Cianciary, założyciela fabryczki płócien) oraz Edward Makosza, kompozytor, nauczyciel muzyki w gimnazium Henryka Sienkiewicza w Częstochowie, opiekun chóru „Kamienica Polska”. W przygotowaniach uczestniczył kierownik szkoły, Ryszard Czekalski. Szczęśliwie dochowała się kopia konspektu audycji - drukujemy go w całości. Pani Magdalenie Cianciarze dziękujemy za wypożyczenie dokumentu.* - Autor reportażu Konstanty Ćwierk (1895-1944) od stycznia 1936 r. prowadzi! cotygodniowy program w Polskim Radiu w Katowicach, pierwotnie zatytułowany „Zagiębiowska godzina", potem „Zagłębie Dąbrowskie ma gips". Wygłaszał pogadanki m.in. o Czeladzi, Żarkach, Koziegłowach. Interesowały go szczególnie problemy pracy, stąd zapewne mysizorganizowania audycji w Kamienicy. Był laureatem „Wawrzynu" Polskiej Akademii Literatury. Zmarł w obozie koncentracyjnym w Gusen. (Źródło: Materiały do księgi życiorysów ludzi kultury literackiej Zagłębia Dąbrowskiego, pod red. Adama Jarosza, Katowice 1991, s. 26-30)


REPORTAŻ
1/ Stukot krosien.
2/ Ćw. Stukot który państwo słyszycie, dochodzi do nas z jednej z chat wiejskich Kamienicy Polskiej, gdzie pracują krosna. Kamienica Polska, którą właśnie odwiedziły mikrofony Polskiego Radia leży przy drodze z Zagłębia Dąbrowskiego do Częstochowy, oddalona od niej o 16 kilometrów, a znana jest nawet w odległych stronach Polski z wyrobu doskonałych płócien. Zanim wejdziemy do jednej z tych chat, gdzie od świtu do wieczora wre praca przy krosnach, powiem państwu kilka słów o samej Kamienicy. Sto dwadzieścia lat temu była to wieś szlachecka; ale w roku 1817 zjawili się tu koloniści z Czech, których po wojnach napoleońskich wygnała z ojczyzny bieda. Przybyli do Polski szukać lepszej doli i znaleźli ją w Kamienicy, dziś już bardzo Polskiej. Koloniści nabyli majątek, a że byli doskonałymi tkacza­mi przeto obok pracy na roli, zajęli się wyrobem tkanin. Jest to w chwili obecnej najważniejsze źródło dochodu tej wsi ludnej, bo liczącej półtrzecia tysiąca mieszkańców. Po dawnych kolonistach pozostało jeszcze kilka chat, liczących po przeszło sto lat, stare dokumenty i nazwiska potomków, dziś najlepszych pod polskim słońcem Polaków. Pospolite są więc tu takie nazwiska, jak: Czernych, Bielobradków, Cianciarów, Holeczków, Hladzików spolszczo­nych na Hładzików, Jeruszków, Krachulców, Polaczków, Mrazów, Sędziwych. W tej chwili, proszę państwa, pan Cianciara, właściciel kilku warsztatów tkackich, zaprasza nas do wnętrza chat, abyśmy mogli państwa zapoznać ze szczegółami tkaczy wiejskich, ale oto na wieść o przy­byciu do Kamienicy panów z Polskiego Radia zebrali się na podwórzu mieszkańcy wsi i chcą nam zaśpiewać pieśń regionalną. Jest tu między nimi kompozytor i miłośnik śpiewu profesor Mąkosza z Częstochowy, kierownik osiedla gimnazjum Sienkiewicza. Nawiasem mówiąc fakt, że wzorowe to osiedle imienia ś.p. dyrektora gimnazjum Wacława Płodowskiego, zapełniające się od pierwszych ciepłych dni wiosennych uczącą się młodzieżą, zbudowano właśnie w Kamienicy, dowodzi, że wieś jest położona w malowniczej okolicy.

Ale o tych urokach Kamienicy niech nam opowiedzą sami kamieniczanie w swej piosence. Panie profesorze, prosimy bardzo.
3/ -Chór - „Kamienica Polska”.
4/ -Ćw. Po wysłuchaniu tej pięknej piosenki korzystamy z zaproszenia p. Cianciary i wchodzimy do wnętrza chaty /krótka pauza/. Obecnie znajdujemy się w obszernej, bardzo staroświeckiej, niskiej izbie gdzie ustawione są cztery krosna. Przy trzech siedzą tkacze, a jedno z nich jest nieczynne i to właśnie to, które jest pięknie rzeźbione. Poprosimy pana Cianciarę, żeby nam to wyjaśnił.
-Cianciara. Warsztat ten, proszę pana, ma już przeszło sto lat. Jest dębowy i doskonale się jeszcze trzyma. Na razie odpoczywa, ale jeżeli będzie trzeba, to będzie pracował jeszcze drugie sto lat. Solidna robota.
-Ćw. Może pan zechce zapoznać radiosłuchaczy z niektórymi szczegółami pracy przemysłu tkackiego w Kamienicy Polskiej. Więc przede wszystkim: ile jest warsztatów w waszej wsi? --
-Cianciara. Około trzystu, a tkaczy prawie pięciuset.
-Ćw.Toż to cała fabryka.
-Cianciara. A tak. Jesteśmy też bardzo poważnymi odbiorcami przędzy, którą nabywamy w Częstochowie.
-Ćw. Jak dużo produkuje Kamienica swoich płócien?
-Cianciara. Na jednym krośnie, pracując ręcznie, wyrabia tkacz przeciętnie 50 metrów tygodniowo. Po pomnożeniu tej liczby przez ilość warsztatów otrzymamy około piętnastu tysięcy metrów tygodniowo. Tyle wynosi produkcja płócien w naszej wsi.
-Ćw. Gdzie i kto nabywa płótna kamienickie?
-Cianciara. Głównym rynkiem zbytu naszych płócien jest Śląsk, okręg częstochowski, Zagłębie Dąbrowskie, Kielce i okolica, ale można też nabyć płótna kamienickie i w Warszawie, we Lwowie, w Wilnie, a nawet w Łodzi. Nabywają je gospodynie na ubranka dla dzieci, na suknie, na bieliznę, pościel, fartuchy. Dużym powodzeniem cieszą się tak zwane inlety, czyli płótna na wsypy. Wyrabiane ręcznie, są one tak gęste, że na pierzynie z naszego inletu można śmiało usiąść we fraku. Nie ma obawy, żeby oblazł pierzem. Chcę jeszcze dodać, że w Kamienicy jest wyrabiana jedwabna gaza młyńska, towar rzadko w Polsce produkowany.
-Ćw. Mówił pan, że płótna kamienickie sprzedawane są nawet w Łodzi. Wytrzymujecie panowie konkurencję wielkiego przemysłu włókienniczego nawet tam w jego stolicy?-
-Cianciara. Jest to może dziwne, że wozimy nasze płótna do Łodzi. Wygląda to tak, jakby ktoś drzewo zwoził do lasu, ale widzi pan nasze płótna, choć nieco droższe, niż fabryczne, mają swoiste zalety wyrobów ręcznych: są trwałe, a to sobie gospodynie bardzo cenią. Jeżeli chodzi o Łódź, to trzeba i to powiedzieć, że przemysł tego miasta zawdzięcza w pewnym stopniu swój rozwój Kamienicy Polskiej. W swoim czasie dawaliśmy Łodzi najlepszych tkaczy.


-Ćw. Pogawędzimy z jednym z nich z tkaczem chałupnikiem. Siedzi właśnie za krosnem i czeka, aby radiosłuchaczom opowiedzieć o swojej ciężkiej pracy. Proszę pana, ile metrów dziennie utka pan na tym krośnie.
-Tkacz. Przeciętnie 13 metrów przez 12 godzin.
-Ćw. 12 godzin?
-Tkacz. Samo tkanie trwa o wiele krócej, ale wiele czasu zajmuje przygotowanie do tkania.Trzeba osnowę nakręcić na wałek, nałożyć wcinki /lajsy/, związać z poprzednią osnową, przewlec przez „gisery” nicielnicę /płockę/ dalej wyczesać szlichtą, to jest krochmalem, prze­ciągnąć szczotkami umoczonymi w łoju i dopiero osnowa jest gotowa do tkania.
-Ćw. Samo tkanie odbywa się w ten sposób, że tkacz po założeniu szpulki do czółenka, u którego spodu umocowane są dwie rolki na ośce, prawą ręką przerzuca czółenko z jednej strony warsztatu na drugą, przekładając w odpowiednim momencie nogami cielnicę w celu stworzenia w osnowie przesmyku, poprzez który przebiega czółenko z nićmi, czyli wątkiem. Po każdym takim przerzuceniu czółenka tkacz przybija przy pomocy lewej ręki tak zwaną ladą nici wątku, aby te ściśle przylegały do siebie na osnowie. Pracując w ten sposób tkacz ma zajęte obie ręce i nogi, którymi musi wykonywać ściśle określone ruchy. Jeżeli któryś z ruęhów źle wykona, zmuszony jest zerwać nić wątku i rozpocząć pracę na nowo. Zauważyć też trzeba, że płótna w kratkę wymagają większego skupienia uwagi niż w pasy, jako że w drugim wypadku wątek jest jednobarwny. Nasz rozmówca ma na warsztacie płótno w pasy, można więc bez szkody dla niego jeszcze pogawędzić. Proszę pana, czy macie cech tkaczy?
-Tkacz. Owszem, mamy, ale daje o sobie znak życia tylko jak jest lichsznur.
-Ćw. Cóż to jest ów lichsznur?
-Tkacz. To jest nasza tkacka uroczystość. Przypada on na drugi dzień po świętym Michale, patronie tkaczy, 30 września. Na świętego Michała w Kamienicy jest odpust, a na drugi dzień lichsznur. Rano odbywa się nabożeństwo, a później zabawa.Na taką zabawę każdy nieżonaty czeladnik ma prawo wprowadzić pannę, która mu się podoba, ale ta panna musi przynieść ze sobą buchtę, czyli słodkie ciasto, żeby było co jeść aż do późnej nocy.
-Ćw. Dziękuję panu w imieniu radiosłuchaczów za wzbogacenie ich wiadomości o naszych zwyczajach regionalnych. Ale kiedy już mowa o kobietach, porozmawiajmy też z przedstawicielką kamieniczanek, która siedzi przy innych krosnach. Proszę pani, czy dużo kobiet w Kamienicy zajmuje się tkactwem? -
-Tkaczka. Ile nas pracuje nie wiem. To wiem tylko, że więcej niż mężczyzn.
-Ćw. Dużo pani zarabia?
-Tkaczka. 21 i pół grosza od metra.
-Ćw. Proszę pani jeszcze jedno pytanie, dotyczące wyłącznie kobiet. Na drodze w Kamienicy Polskiej widzieliśmy mieszkanki wsi najczęściej bardzo gustownie ubrane. To się nie wszędzie widzi.
-Tkaczka. Człowiek siedzi przy krosnach, to się i na różne kolory dość napatrzy. Pewnie to dlatego mamy w Kamienicy więcej gustu niż gdzie indziej.
-Ćw. Po tym wyjaśnieniu, z którego wynika, że piękne kamieniczanki są nie tylko wzorem pracowitości, ale też z wdziękiem przeprowadzają propagandę swoich wyrobów, nie pozostałoby nam nic innego jak wysłuchać jakiejś pieśni o tkaczach. Czy jest coś takiego, panie profesorze?
-Mąkosza. Są dwie takie pieśni: jedna „Tkacze”, druga „Dola tkacza”.
-Ćw. A więc pieśń regionalną Kamienicy Polskiej p.t. „Tkacze”.Chór. - „Tkacze”
-Ćw. A teraz „Dola tkacza” Chór. - „Dola tkacza”
-Ćw. Na tym kończymy nasze odwiedziny w Kamienicy Polskiej, wsi pracowitych tkaczy dużego ośrodka przemysłu ludowego, którego dalszy jak najświetniejszy rozwój jest jed­nym z kanonów polskiej gospodarki narodowej.
Źródło: Kwartalnik ,, Korzenie” nr19, R.VI, 4/1996r

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Z Kamienicy Polskiej. 1928r