Łączna liczba wyświetleń

sobota, 17 października 2020

WSPOMNIENIA EMERYTA. GÓRNICZE TRADYCJE.

 Moim ulubionym przedmiotem w szkole była historia, jednak życie związało mnie z górnictwem – może dlatego, że pochodzę z rodziny górniczej. Moi dziadkowie byli górnikami: Jan – w kopalni rud żelaza, a dziadek ze strony mojej mamy Wojciech Podsiadlik pracował kilkanaście lat we Francji – zginął po powrocie do Polski w 1935 r. w kopalni „Bargły”. Mój ojciec Michał pracował 38 lat w kilku kopalniach rud żelaza, przeszedł na emeryturę w 1969 r. w kopalni „Dębowiec”, która miała być w przyszłości kopalnią węgla kamiennego, ponieważ szyb zjazdowy był już w obudowie murowanej.

Kopalnia ..Tadeusz II".Brama główna 1962r
Po ukończeniu Liceum Ogólnokształcącego w Kamienicy Polskiej wraz z Markiem Zajdlem oraz Józkiem Zawadzkim podjęliśmy naukę w Pomaturalnym Studium Górnictwa Węglowego Ministerstwa Górnictwa i Energetyki, które ukończyliśmy w 1971 r. W tym czasie obowiązywała powszechna służba wojskowa i aby nie pójść „w kamasze” podjąłem praktykę w KWK „Julian” w Piekarach Śląskich. Na szczęście szkoła pomaturalna gwarantowała nam odroczenia od służby wojskowej. Pomimo że w kopalni nazywano nas medalikarzami, nigdy nie miałem kłopotów z nazewnictwem górniczym, które obowiązywało na Górnym Śląsku. W czasie okupacji niemieckiej tereny rudonośne zostały włączone do III Rzeszy, sztygarami były głównie osoby pochodzące z Górnego Śląska, gwara zawodowa przeniosła się do częstochowskich kopalń. Wiedziałem z opowiadań ojca, co to jest sztreka (chodnik), stumpel (stojak), kreutz (stojak podbity pod kawałkiem deski), kibel (wiadro), biksa (beczka), schtus (ocios), feschta (strop) zoll (spąg), steiger (sztygar). Nikt złośliwie nie mógł zrobić mnie w konia. Byli jednak tacy „gorole” (ludzie z centralnej Polski), których posyłano z kiblem, aby przynieśli 5 kilo sztrumu (prądu) – a jak nie przynieśli, kończyło się gromkim śmiechem. Po górniczej edukacji Marek z Józkiem przyjęli się do KWK „Julian”, a ja zatrudniłem się w najnowszej wówczas w Polsce KWK „Halemba” (rozruch w 1957 r.), w której przepracowałem 30 lat.
Kopalnia ..Tadeusz II".Widok z hałdy lata 70-te
Dyrektorem kopalni był wówczas Franciszek Gaździk, wujek naszego absolwenta z Chorzowa – Batorego. Rządził twardą ręką, ale mądrze i sprawiedliwie. Za jego kadencji ustanowiono wówczas rekord świata w postępie ściany w ciągu jednego miesiąca. Przyjąłem na początku zasadę: słuchać a nie wymądrzać się i to później dobrze skutkowało w mojej pracy zawodowej. Po odbyciu pięciomiesięcznego stażu, już na początku 1972 r., zdałem egzamin przed Okręgowym Urzędem Górniczym w Bytomiu na osobę dozoru niższego, a 2 lata później na osobę dozoru średniego górniczego. W 1976 r. na wniosek nowego dyrektora Włodzimierza Piwowarskiego (jeszcze w 1969 r. w KWK „Julian” był w randze głównego inżyniera górniczego) powierzono mi stanowisko kierownika oddziału wydobywczego, na które musiałem uzyskać odpowiednie zatwierdzenie. Dwa lata później kolejny szczebel wyżej – na osobę dozoru wyższego górniczego i tak do 1991 r.; podlegały mi 2 oddziały wydobywcze, a po pewnym czasie często powierzano mi kierowanie całej kopalni na zmianach B i C. Będąc w dozorze wyższym kopalni ukończyłem kurs dla ratowników górniczych. Byłem w drużynie ratowniczej kopalni do 1996 r. (ówczesne przepisy ograniczały pracę tylko do 45 roku życia). W latach 80. zdałem egzamin i uzyskałem zatwierdzenie OUG na osobę dozoru wyższego służb BHP oraz dyspozytora kopalń. Na wszystkich kopalniach dyżury w dyspozytorni w dniach wolnych od pracy mogły pełnić tylko osoby, które posiadały stosowne uprawnienia. Od roku 1991, po katastrofie wypalenia metanu, przeniesiono mnie do działu BHP, gdzie przepracowałem kolejne 10 lat – do czasu przejścia na emeryturę. Pracując „na Halembie” miałem styczność z moimi krajanami spod Częstochowy, którzy codziennie dojeżdżali z firm Budex a następnie Forex. Były to firmy górnicze, które powstały na bazie likwidowanych kopalń rud żelaza. Pamiętam takie zdarzenie, gdy przeprowadzając kontrolę nowo budowanej pompowni głównego odwadniania na poziomie 1030 m spotkałem brygadę z firmy Forex, zatrudnioną przy robotach w pompowni. Po pozdrowieniu pracujących górniczym „Szczęść Boże” odezwał się głos: – „cześć Marian”. Okazało się, że był to Adam Gorgól z Kamienicy Polskiej zatrudniony w tej firmie.
Barbórka. KRŻ Osiny. Lata 70-te. Foto do rozpoznania. Udostępniła p. Jadwiga Sidyk
Z pracownikami spod Częstochowy często spotykam się w KWK „Budryk”, ponieważ firmy Górbud, Gór-Karbo, PBSZ, Carbon, WPBK czy WPBK- BIS zatrudniają ludzi z Częstochowy, Kamienicy Polskiej, Poraja, Osin, Starczy, Łaźca, Nierady, Konopisk. Jastrzębska Spółka Węglowa zatrudnia mnie jako wykładowcę, prowadzę kursy górnicze i szkolenia BHP. W latach 2007 – 2017 uczyłem w ZSP w Ornontowicach oraz przez 5 lat w Technikum Górniczym w Libiążu, dlatego musiałem dokształcić się w zakresie pedagogiki w WOM w Katowicach, a w 2011 r. zdałem dodatkowy egzamin państwowy dla służb BHP. Obecnie kończę Policealne Studium Zawodowe w zakresie budownictwa drogowego ponieważ prowadzę zajęcia w tym zakresie na terenie województw śląskiego i małopolskiego. Wychodzę z założenia, że jeżeli emeryt jest aktywny, to prawdziwa starość znacznie się oddala.
Autor: Marian Bednarczyk (Ruda Śląska)
Źródło: Kwartalnik ,,Korzenie” nr113 , R.: XXX 2/2020

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

„Tkacz" sprzedany na licytacji. 1932r