Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 4 października 2020

DZIEJE RODZINY BIELOBRADKÓW .(1)

 Na początku XX wieku dziadek mój pracował w aptece w Częstochowie. Około 1906 czy 1907 roku zbudował duży murowany dom, gdzie na parterze mieściła się apteka z zapleczem oraz parę pomieszczeń mieszkalnych i gospodarczych a całe piętro było mieszkalne. Było tam około dwudziestu pokoi. Główne wejście od ulicy, pozostałe od podwórza i w bocznym skrzydle. Prócz tego były niskie zabudowania gospodarcze. W czasach gdy powstawał ten dom panowała w Polsce tradycja wspólnego zamieszkiwania dużych wielopokoleniowych rodzin. Była to dobra tradycja, bo wspólny los dzielili i razem przebywali starzy, młodsi i dzieci. Nie było wówczas mowy o żadnym „buncie pokoleń”, gdyż byłby to zupełny bezsens. Moda na to nadeszła o wiele później.

Kamienica dawnych właścicieli p. Bielobradków.
Dziadek mój budując ten wielki dom miał nadzieję, że zamieszkają tam również jego synowie z rodzinami, że będzie to wspólna siedziba całej rodziny. Stało się inaczej. Chłopcy poszli na wojnę, a po jej zakończeniu cała Europa zmieniła się zupełnie, nastały całkiem nowe czasy. Synowie po studiach rozjechali się do różnych miast, pozakładali tam rodziny, pracowali. Dziadkowie zostali sami w tym wielkim pustym domu.
Rodzina odwiedzała ich często, ale nie było to już dawne wspólne, gwarne życie. Z czasem w bocznym skrzydle powstała przychodnia medyczna, a na parterze zamieszkał nowy aptekarz z rodziną. Przybyło lokatorów i dziadkom zostały trzy pokoj e z kuchnią, ogród i część zabudowań gospodarczych. Ogród został w końcu sprzedany i pobudowano tam nowe domy. Dziadek, jak mógł, zajmował się domem, robił doraźne remonty i nie dopuszczał do zniszczenia, choć przychodziło mu to z coraz większym trudem. Po śmierci obojga dziadków, domem zajmował się w miarę możliwości mój ojciec, dojeżdżając z Częstochowy, lecz na wszystko brakowało pieniędzy. Wiedząc, że domowi grozi ruina, ojciec chciał go podarować na potrzeby Straży Pożarnej, lecz straż nie przyjęła go, ponieważ również nie miała funduszy na remont. Wreszcie znalazł się prywatny nabywca i dom tanio został sprzedany.
Od tego czasu do dziś popada w ruinę, gdyż nikt się nim nie interesuje. Obecnie jest w opłakanym stanie, a na doprowadzenie go do porządku trzeba by mnóstwo pieniędzy, których przecież nikt nie wyłoży.(...) Ten dom moich dziadków był to kiedyś kawał porządnej budowli. Jego zwarta bryła o dobrych proporcjach z frontem wyłożonym jasną licówką, z klinkierowymi fragmentami, kryta dachówką, z wysokimi kiedyś kominami, stojąca wśród wysokich drzew, robiła miłe wrażenie już z daleka. Zaprojektowany był przez dobrego architekta Brunona Paprockiego, który później wyjechał do Limy w Peru i zrobił tam karierę stawiając wiele budynków.
Dziadkowie moi, którzy byli z sobą sześćdziesiąt siedem lat, cały ten czas w tym domu spędzili. Dziadek przez pół wieku nieprzerwanie prowadził aptekę. Długi czas jako pracownica pomagała mu pani Jadwiga Fazanowa mieszkająca dotąd w Kamienicy. Przez całe życie, prócz pracy zawodowej, działał społecznie na rzecz miejscowej społeczności i nigdy nie żałował na to czasu, ani energii. Udało mu się załatwić wiele istotnych dla wsi spraw.
Jeszcze za carskich czasów wybrano go sędzią pokoju na okolicę. Był to sąd polubowny rozstrzygający wiele spornych spraw. Był też pierwszym komendantem założonej na przełomie wieków Ochotniczej Straży Pożarnej w Kamienicy, która do końca była jego oczkiem w głowie. Dzięki m. in. jego staraniom po wojnie straż otrzymała nowoczesny sprzęt i fundusz na budowę remizy. Jako osiemdziesięciolatek jeździł do Katowic interweniować u Gierka w sprawie funduszy na naprawę i asfaltowanie drogi przez wieś, aby mogły tędy j eździć autobusy i udało mu się. Ponoć dygnitarz z dużym zainteresowaniem i życzliwością przyjął przedstawione ze swadą i humorem wywody staruszka. Rzecz była załatwiona. Ta cała działalność nie zawsze była skuteczna, bo władza, jaka by nie była, zawsze patrzy najwyżej lekceważąc lokalne potrzeby. Dzięki swemu usposobieniu i umiejętności nawiązywania z ludźmi kontaktu, dziadek sporo jednak zdziałał nie będąc żadnym oficjalnym urzędnikiem, czy notablem. Robił to samorzutnie, gdy widział potrzebę, tak jak większość dawnej polskiej inteligencji. Wielką pomoc we wszystkim miał ze strony babci, która była mądrą wykształconą kobietą i zawsze umiała wesprzeć go dobrą radą. Byli dobrym, nierozłącznym małżeństwem, a ich dom dla nas wszystkich, dobrym rodzinnym gniazdem, do którego wszyscy ciągnęli, (cdn.)
Wspomnienia: p. Krzysztof Biełobradek
(Warszawa)
Wszystkie rodzinne zdjęcia ze zbiorów Autora wspomnień.

BIELOBRADKOWIE NOTA GENEALOGICZNA
Tkacz Józef Biełobradek (1790-1872) przybył do Kamienicy Polskiej z czeskiego Bohdaszyna. Taki wpis znajduje się w najstarszej dochowanej Księdze ludności z lat 1836-1846. Żonaty z Marianną ze Szczepanów (1790-1872), córką Antoniego i Doroty z Dohnalków. 19 września 1872 r. zmarła Marianna Bielobradek (USC akt nr 52). Wiek zmarłej określono na 80 lat, nie podano informacji ojej rodzicach, ale wszystko wskazuje na to, że była to Marianna ze Szczepanów. Ustalenie właściwej genealogii Bielobradków wymagałoby odwołania się do archiwów czeskich, bowiem w dokumentach Kamienicy mamy ślady dwu linii; w ustnej tradycji zachował się podział na Bielobradków „bogatszych” i „biedniejszych”. Sprawę poszukiwań komplikuje wyjątkowo skromny zasób imion. W najstarszej księdze figuruje tkacz Jan Biełobradek z Bohdaszyna ur. w 1780 r. (starszy brat Józefa?), w latach 30. był już wdowcem, miał syna Józefa ur. w 1811. Inny Jan Biełobradek, tkacz ur. w 1801 r. miał żonę Katarzynę Frantz. Istnienie dwu linii potwierdza fakt, iż Jan Blachnicki (ur. 1845) syn Wojciecha i Franciszki z Bielobradków ożenił się z Florentyną z Bielobradków, córką Józefa i Marianny z Pohlów. Bliskie pokrewieństwo byłoby przeszkodą w zawarcia ślubu i nie uzyskałoby kościelnej aprobaty. Na liście opłacających składkę szkolną w 1858r. figuruje gospodarz Józef Biełobradek (a więc posiadacz gruntu), zaś wśród komorników widzimy JanaBie-lobradka. Oto wynotowane w dokumentach koligacje: Józef Biełobradek - Anna z Kowarzów (mieli córkę Franciszkę ur. w 1840), Józef Biełobradek - Anna z Fremlów (syn Franciszek w 1842 r.), Józef Bielobradek-Anna z Sztynków (syn Jan ur. 1806 ożeniony z Elżbietąz Hillerów ur. 1812) oraz Józef Biełobradek (1814-1877), który był żonaty z Antoniną z Polów a po jej śmierci z Franciszką z Hofmanów (córką Franciszka i Wiktorii z Stójów). Potomstwo tego ostatniego jest dokładnie udokumentowane; z pierwszego małżeństwa: córka Franciszka (ur. 1837- wyszła za Pawła Hollego z Żarek, wyjechali do Żyrardowa), syn Ferdynand (1841-1887w Zawierciu) - żonaty z Florentyną Hentschel (ur. 1844 w Hucie Zajączek wpow. piotrkowskim zm. 1896 w Łodzi), syn Antoni (1845-1882 w Zawierciu) żonaty z Franciszką z Pasztów z Niegosławic (pow. jędrzejowski). Z drugiego małżeństwa: Marianna Anna (ur. 1853 -żona Franciszka Tajbra), Józefa(ur. 1855, żona Bronisława Myślina), Amalia (ur. 1859) żona Ludwika Homika, Albina (ur. 1860) żona Józefa Dusieła oraz syn Józef (ur. 1863), który przeniósł się do Wanat.
Tkacz Wojciech Biełobradek (ur.l 838), syn Jana i Elżbiety z Hillerów, żonaty z Józefą z Marsików (c. Antoniego i Anny Felcman) wyprowadził się w 1888 r. do Tomaszowa Żoną Macieja (1820-1861) - o którym pisze p. Krzysztof Biełobradek w dziejach rodziny” (Korzenie 50-5, s. 20) - była Krystyna z Suków (zapewne córka Wacława i Franciszki), 2v.Walenta. Jedna z sióstr Maciej a, Anna (ur. 1824), wyszła za Józefa Suka (2v. Lejman), druga - Małgorzata (ur. 1828) - za Józefa Madra.
Córka Józefa i Doroty Bielobradków, Marianna (ur. 1815), była żoną Pelegryna Walenty (ślub 5 XI 1833 w Pocześnie). Franciszka z Bielobradków, córka Józefa i Marianny ze Szczepanów (ur. 1820) była żoną Wojciecha Blachnickiego (1820-1879). Oto inne koicje rozrodzonej rodziny Bielobradków: Jan (ur.l817) tkaćz, syn Jana i Marianny z N, ożeniony z Marianną z Chudych (ur. 1824 c. Jerzego i Anny). W łacińskiej księdze zaślubionych parafii Poczesna odnotowano w 1835 r. ślub 27-letniego Antoniego Bielobradka z Anną Krzemińską (świadkiem był Józef Biełobradek), w 1836 r. ślub 33-letniego Jana Bielobradka z 18-letnią Katarzyną (nazwisko nieczytelnie zapisane - Francówna?), Józefa Bielobradka z Marianną Polówną oraz Józefa Bielobradka z Anną Frimówną” (zapewne zniekształcone nazwisko Fremel). W Łodzi znaleźli się potomkowie F erdynanda Bielobradka. Jego syn Jan Józef (ur. 1868) ożenił się z pochodząca z Widawy Wiktorią Irzykowską (c. Łukasza i Apoloni Sicińskiej). Ich dzieci, Aleksandra, Stanisław i Tadeusz, rodziły się w Łodzi. Łódzkie metryki posiadają dzieci Józefa Franciszka Bielobradka (ur.l878 w Gniazdowie), brata Jana Józefa, ożenionego ze Stanisławą Dzieizgowską ze Sttykowa. Pozostali bracia Jana Józefa i Józefa Franciszka: Stanisław (ur. 1870, żonaty z Marianą Sarniak, a potem Stanisławą Swierczewską z Koziegłów) oraz Leon (ur.w 1886) mieszkali w Zawierciu. Leon był tkaczem. Potomstwo Jana Bielobradka (ur. 1806) i Elżbiety z Hillerów (ur. 1812) to: Jan (ur. 1835), Wojciech (ur. 1838 w Kamienicy Polskiej), urodzeni w Postaszowicach Antoni (1843), Aleksander (1852) oraz w Janowie córka Marianna (1856). Brat związanego całe życie z Kamienicą Polską Wojciecha Bielobradka, Jari (ur. 20 lipca 1849 r.), wyprowadził się do Poczesny, a potem zapewne dalej. Niewykluczone, że to gałąź Bielobradków z Rakowa (Częstochowy), o której wspomina pan Krzysztof. Na przejrzystą tablicę genealogiczną tej ogromnej rodziny musimy jeszcze trochę poczekać. Znajdą w niej zapewne swe miejsce: Romualda Bielobradek, więźniarka Oświęcimia nr obozowy 15683, pisarka Joanna Biełobradek czy Andrzej Biełobradek, jeden z projektantów hotelu „Marriott’’ w Warszawie. Opracował: Andrzej Kuśnierczyk
Bielobradkowie Władysław i Stanisław Oboje byli bliźniakami. Mieli tez młodszego brata Tadeusza. Wszyscy oni urodzili się w Kamienicy Polskiej i tam w domu rodzinnym spędzili dzieciństwo. Rodzicami ich byli Bronisław i Wanda.
Władysław I Stanisław- 1938 r.

Bliźniacy Władysław i Stanisław urodzili się 9 maja 1898 roku. Ich młodszy brat Tadeusz 27 grudnia 1902 roku. nosili imiona Władysław Bonifacy i Stanisław Wiktor oraz Tadeusz Wojciech.
Bliźniacy naukę w częstochowskim gimnazjum rozpoczęli kiedy lekcje odbywały się jeszcze w języku rosyjskim. Po strajkach szkolnych w 1905 roku nauczanie prowadzono już w języku polskim. W strajkach tych szkolna częstochowska młodzież brała czynny udział.
W starszych klasach duża część młodzieży należała do organizującego się harcerstwa, do „ Sokoła” i do P.O.W. Podobnie obaj bracia będąc w starszych klasach , obaj należeli do utworzonej w 1910 roku Ochotniczej straży Pożarnej w Kamienicy Polskiej, gdzie jako dobrzy gimnastycy wyćwiczeni podczas zajęć w Gimnazjum, prowadzili sprawnościowe ćwiczenia ze strażakami. Zajęcia te wykorzystywali do werbunku wiejskiej młodzieży do P.O.W. prowadząc zajęcia informacyjne i wojskowe zakonspirowane oczywiście przed władzami carskimi.
Egzamin maturalny obaj złożyli wiosna 1917 roku. Na początku 1918 roku byli już na studiach i wówczas ich drogi się rozeszły. Władysław był na Wydziale Prawa Uniwersytetu Warszawskiego, a Stanisław na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Jagiellońskiego. Na studiach obaj w dalszym ciągu czynnie działali w P.O.W.
11 listopada 1918 roku jak większość „ pewiaków ” wstąpiła na ochotnika do tworzącego się Wojska Polskiego. Władysław do 3 Pułku Ułanów W Warszawie, natomiast Stanisław do 1 Pułku Artylerii Górskiej w Krakowie.

Stanisław Bielobradek - 1918 r.


Po krótkim szkoleniu zostali skierowani na front ukraińsko – bolszewicki, gdzie walczyli nieprzerwanie do listopada 1920 roku, kiedy zdemobilizowano studentów po wyparciu z terenów II Rzeczpospolitej bolszewików. W tym czasie Władysław został ranny w głowę pod Słuckiem i dosłużył się stopnia wachmistrza oraz Krzyża Walecznych za 1920 rok.
Stanisław początkowo służył w pułku artylerii polowej, a później jako student medycyny we frontowej służbie sanitarnej.
Mistrzowie Polski ( u góry Władysław )- 27 czerwiec 1920 r.

Władek jako student był wioślarzem w AZS – ie . Wiosną 1920 roku wraz z innymi kolegami – wioślarzami został odkomenderowany z frontu , notabene osobistym rozkazem komendanta Piłsudskiego, do Bydgoszczy na dwutygodniowe zgrupowanie przed mistrzostwami Polski. Po solidnym treningu jak się okazało potem podczas zawodów, zdobyli mistrzostwo Polski w czwórkach, co dawało im prawo startu do mającej się odbyć olimpiadzie w Antwerpii. Niestety plany nie wyszły, bowiem w tym czasie ruszyła ofensywa bolszewicka i wszystkich z powrotem zwerbowano na front. Jednak Władysław Bielobradek zawsze był dumny, że zdobył mistrzostwo, zresztą późniejsze zamiłowanie do sportu wyniósł właśnie z częstochowskiego gimnazjum.
Po 1920 roku obaj bracia podjęli przerwaną naukę na studiach.
Po ukończeniu studiów Władysław został skierowany na kurs oficerski w Centrum Wyszkolenia Kawalerii w Grudziądzu. W ten sposób otrzymał stopień oficerski – podporucznika.
Po odbyciu aplikatury został adwokatem w Częstochowie, gdzie pracował i mieszkał aż do śmierci.
W okresie międzywojennym utrzymywał stały kontakt ze swym macierzystym pułkiem nazywanym wówczas 3 Pułkiem Ułanów Śląskich stacjonującym w Tarnowskich Górach, gdzie rokrocznie odbywał ćwiczenia.
Prowadząc kancelarię adwokacką w Częstochowie. Udzielał się społecznie w różnych organizacjach. Ten społeczny zapał działania miał do końca życia.
Stanisław po studiach był jakiś czas lekarzem górniczym w Siemianowicach Śląskich. Po specjalizacji został pediatrą w Warszawie.
Obaj bracia jak zresztą cała rodzina, zarówno przed wojna jak i po wojnie pozostali bezpartyjnymi.
We wrześniu 1939 roku obaj znowu znaleźli się na froncie. Pod koniec września 1939 roku z rozbitymi jednostkami znaleźli się w pobliżu wschodniej granicy – i tak Władysław pod Lwowem, Stanisław w Wilnie. Duża część wojska zadecydowała na przejście do ZSRR. Oni jednak znając dobrze mentalność i obyczaje bolszewickie z poprzedniej wojny, zawrócili w głąb kraju na własną rękę , jak kto mógł.
Podczas tej wędrówki Władysław dostał się do sowieckiej niewoli skąd szybko uciekł, by dostać się do niewoli niemieckiej. Ale podobnie jak w poprzednim przypadku dość szybko uciekł.
Obaj bracia różnymi , czasem przedziwnymi drogami dostali się do swoich rodzin. Natychmiast nawiązali kontakty i wstąpili do Służby Zwycięstwa Polski ( SZP ) , który został wkrótce przekształcony w Związek Walki Zbrojnej ( ZWZ ) będący zaczątkiem Armii Krajowej. Obaj bracia do końca wojny działali w akowskiej konspiracji.
Władysław dostał w Armii Krajowej wojenny awans na kapitana i był dowódcą zakonspirowanej kompanii w Pułku AK Obwodu Częstochowskiego.
Stanisław był w zakonspirowanej komórce AK w jednym z warszawskich szpitali, a podczas Powstania Warszawskiego był zastępcą szefa służby sanitarnej Obwodu Warszawa Praga.
Lata powojenne upłynęły im jak wszystkim w przytłoczeniu ich ideologii „peerelowsko – ubecką ”.
Władysław ( około 1950 r. ) w mundurze Straży Pożarnej
Władysław do emerytury pracował w zespole adwokackim w Częstochowie działając jednocześnie w straży Pożarnej, Lidze Ochrony Przyrody, Związku Łowieckim, w Częstochowskim Towarzystwie Muzycznym i wielu innych. Utrzymywał stały kontakt ze swoim ukochanym gimnazjum im. H. Sienkiewicza. To tutaj w szkole brał udział w zjazdach absolwentów, w spotkaniach koleżeńskich, czy tez jako gość honorowy w szkolnych uroczystościach.
Stanisław po wojnie był ordynatorem oddziału pediatrycznego , a potem dyrektorem szpitala dziecięcego w Warszawie.
Obaj bracia dobrze wypełniali obowiązki zawodowe, byli czynnymi społecznikami i dobrze zapisali się w ludzkiej pamięci. Byli to ludzie niezwykle życzliwi, pełni humoru i werwy. Co najważniejsze byli to ludzie przyzwoici, a to określenie kiedyś mówiło wszystko o człowieku. To niewątpliwie był skutek wychowania rodzinnego jak i wyniesionego z gimnazjum.
Władysław zmarł w Częstochowie 27 marca 1989 roku, a Stanisław w Warszawie 8 marca 1990 roku.
od lewej - Tadeusz, Stanisław, Władysław - 1960 r.

Tadeusz Bielobradek –
W roku 1 919 na ochotnika wraz z całą klasą przerwał naukę i na ochotnika poszedł na front bolszewicki. Po zakończeniu wojny w 1920 roku poszedł walczyć w III Powstaniu Śląskim. Z tego powodu miał dłuższa przerwę w nauce i maturę zdawał z dużym opóźnieniem. Po zdaniu matury studiował w Wyższej Szkole Handlowej w Warszawie. Po skończeniu studiów pracował w bankowości i w Ministerstwie Skarbu na wysokich i odpowiedzialnych stanowiskach do momentu wybuchu wojny. W roku 1939 wraz z wojskiem przeszedł do Rumunii, stamtąd dostał się do Francji, a w końcu z armia generała Sikorskiego wylądował w Anglii. Tam służył w Samodzielnej Brygadzie Spadochronowej generała. S. Sosabowskiego. Po wojnie pozostał na emigracji. W roku 1956 odwiedził Polskę . Źródło: Kwartalnik ,,Korzenie” nr 52 , R XV 1/2005r Żródło: Autor: Cieślak A. http://absolwenci.sieniu.czest.pl/index.php?show=art&which=1093

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

„Tkacz" sprzedany na licytacji. 1932r