Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 6 października 2020

Peryskop kulturoznawczy. KSIĘGA ZAŚLUBIONYCH (1773-1805)

 Lakoniczne łacińskie wpisy w księdze zaślubionych parafii Koziegłowy pozwalają, w jakimś stopniu, wyobrazić sobie życie miasteczka oraz miejscowości wchodzących w skład parafii na przestrzeni 32 lat. Przede wszystkim poznajemy ówczesny „rynek małżeński”, a przy okazji nazwiska świadków obecnych podczas ceremonii. Mamy tu do czynienia z trzema warstwami społecznymi: szlachetnie urodzonymi (łac.nobiles, generosi), mieszczanami (sławetnymi - łac.famati, także:honestus –uczciwy, często w odniesieniu do rzemieślników) i chłopami - łac.laboriosus – pracowity).

W przypadku szlachty możemy niemal dokładnie odtworzyć skład społecznej elity tzw. baronatu koziegłowskiego, właścicieli i dzierżawców majątków ziemskich, księży, urzędników i administratorów.
W XVIII w. mocno rozpowszechniła się moda na tytułowanie znaczniejszych osób, wynikało to tyle z grzeczności i etykiety, co z właściwej naszym przodkom próżności. Zjawisko dostrzegł Francuz Voutrin w publikacji L'Observateur en Pologne [Obserwator w Polsce] wydanej w Paryżu w roku1807.
„Nie ma państwa w Europie, w którym istniałaby ilość tytułów jak w Polsce. Spotyka się dygnitarzy, ale nie widać urzędów, mrowie książąt bez księstw, generałów bez armii, pułkowników bez pułków, kapitanów bez żołnierzy. Istnieje tyle stanowisk nie związanych z żadną funkcją, za to z przymiotnikiem wielki lub tytułem generała, że na każdym kroku spotyka się jakąś wielkość albo przynajmniej generała. Osoba obdarzona jakąkolwiek godnością porzuca rodowe nazwisko, przestaje być dziecięciem swego ojca, staje się natomiast panem generałem, panem wojewodą, kasztelanem, starostą, stolnikiem, sędzią, pisarzem itd.”

Dla genealoga dodatkowe informacje przy nazwisku zaślubionych oraz ich świadków często pozwalają - poza identyfikacją - na umieszczenie danej osoby w szerszym kontekście historycznym.
Niejaki Teodor Wojucki jest wymieniony w aktach kilkakrotnie. Pozostałby osobą pozbawioną „właściwości”, gdyby nie tytulatura. W sporządzonym 4 X 1780 r. akcie ślubu Feliksa Rogayskiego (wdowca) z Łucją Adamską czytamy , że Wojucki jest dzierżawcą dóbr baronatu koziegłowskiego, na dodatek ma przydomek ‘Rakusz’, co oznacza w języku staropolskim Austriaka. Jako tako obeznani z historią Polski i Europy przypomną sobie określenie „Rakuszanka” w odniesieniu do królowej Elżbiety. Rakuszanka czyli Austriaczka (dawna Austria Górna i Dolna nazywana była Rakuzą). Chodzi o Elżbietę z domu Habsburgów, do której przylgnął przydomek „matka królów”. Przydomek uzasadniony. W 1454 r. została żoną króla Polski Kazimierza IV Jagiellończyka. Była matką Jagiellonów. Jeden z synów, Zygmunt I (zwany Starym) wprowadził jej austriacki herb do swojej pieczęci. Potomstwo Elżbiety zasiadało na wielu tronach (co ponoć przewidział królewski astrolog), a jeden z synów, Kazimierz, został świętym.

Wracajmy do naszego Teodora. Oczywiście nie ma mowy, by był Austriakiem, ale możemy snuć domysły co do herbu i pochodzenia jego rycerskiego przodka.
Na kaplicy grobowej Zallassowskich ( herbu Półkozic) w Żelisławicach k. Siewierza pochodzącej ze schyłku XVIII w. znajduje się epitafium Szymona Wójcickiego herbu Łabędź, zmarłego w 1831 r. Przy remoncie kaplicy(bodajże w 1935 r.) pełniono dwa błędy: pochowanym nie był Wójcicki a Wojucki, pieczętował się nie herbem Łabędź a Paparona. Czym różnią się oba herby? Zwierzęciem heraldycznym. W herbie Paparona na zielonej poduszce siedzi gęś. Dlaczego herb Paparona? Dlatego, że żoną Hipolita Zallasowskiego z Żelislawic (i pobliskich Dziewek) , członka rady woj. krakowskiego (zm. w 1832) , była Felicjana Wojucka. Wśród szlachty wylegitymowanej w Królestwie Polskim w 1839r. był wnuk naszego Teodora – Wincenty Wojucki, syn Jana.

O Teodorze Wojuckim wiemy to, co odnotowała Elżbieta Sęczys w haśle ‘Wojucki herbu Paparona’: „Teodor w 1772 zapisał sumę 5 tys. zł na rzecz Józefa Poniatowskiego [czyżby chodził o księcia Pepi?!] na dobrach Gnojnik i Klimontowo”. I teraz kłopot; czy chodzi o Gnojnik w pow. brzeskim i miasteczko Klimontów w pow. sandomierskim? Klimontowa bowiem w spisie urzędowym miejscowości w Polsce nie ma. Opowiadam się za Klimontowem, prywatnym miastem Ossolińskich herbu Topór. Nie tylko dlatego, że ma piękny kościół św. Józefa w stylu włoskim, ale że dobra ziemskie Teodora nie mogły znajdować się zbyt dużej odległości od siebie. W „Peryskopie” nie można widzieć czyli umieścić w sieci wszystkiego. Ale uparty genealog wie swoje. Odnajdzie Teodora w „Słowniku miejscowości Małopolski Zachodnie” jako dzierżawcę, w 1792 r., miejscowości Gołonóg” Dziś jest to dzielnica Dąbrowy-Górniczej, wówczas wieś w gminie olkusko-siewierskiej, z kościołem św. Antoniego na wzgórzu dominującym nad całą okolicą.
Wojuckiemu przypisano, jako świadkowi na ślubie Franciszka Skalskiego z Marianną Juszyńską w 1786 r., tytuł stolnika owruckiego (starostwo owruckie znajdowało się w woj. kijowskim). Była to godność czysto honorowa, a nie dygnitarska, natomiast w 1792 r. nazywany jest burgrabią krakowskim, co stawia go w bardzo wysoko w hierarchii urzędniczej I Rzeczypospolitej.
A co z przydomkiem Rakusz? Być może pojawił się dlatego, że w 1772 majątki Wojuckich znajdujące po prawej stronie Wisły znalazły się w Cesarstwie Austrii.
Na koniec ciekawostka, która najbardziej zadowoli badacza koligacji Błeszyńskich z Błeszna, właścicieli Kamienicy [Polskiej] – a więc autora peryskopu.W lutym 1773 r. w kościele koziegłowskim odbył się ślub Adama Małachowskiego (h.Nałęcz) z Petronelą Błeszyńską z Kamienicy (herbu Suchekomnaty).
O Małachowskich (i innych) przy okazji.
Autor: Andrzej Bohdan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

„Tkacz" sprzedany na licytacji. 1932r