Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 4 października 2020

SZKOLNE GRY I ZABAWY. LATA 1929-36.(Wspomnienia p. Krispina Gruszkowa)

 W latach 1929-1936 chodziłam do 7-klasowej Szkoły Powszechnej w Kamienicy Polskiej, która mieściła się wówczas w budynku zajmowanym obecnie przez Przedszkole nr 1.

Szkoła 7 klasowa wraz z nie istniejącym budynkiem Urzędu Gminy Kamienica Polska w okresie przedwojennym.Lata 30-te.
Stała ona w rynku, bo tak nazywano plac przy którym stał piętrowy bielony wapnem dom mieszczący na dole cztery sale szkolne, a na górze pokój nauczycielski, magazyn na szkolne przybory i mieszkanie kie-rownika szkoły, którym był wówczas Ryszard Czekalski. Na środku rynku rósł wielki dąb, który nie wiadomo dokładnie przy jakiej okazji został posadzony. Z prawej strony szkoły stał długi niski budynek mieszczący Urząd Gminy i mieszkanie sekretarza gminnego. Dalej był drewniany, kryty słomą dom, w którym mieszkał krawiec Krzyczmonik i rodzina Mesjaszów, z której wywodziła się znana i ceniona powojenna nauczycielka Wacława Kieratowa. Dwaj jej bracia - Walerian i Józef - zginęli na początku działań wojennych w 1939 r. Ojciec rodziny wyjechał na bardzo długo na roboty do Francji. Dalej, już przy dródze, był dom, który stoi do dziś. Zapamiętałam, że mieszkała tam babićka Błaszczykowa - Czeszka z pochodzenia. Wyszła za mąż za wiele od siebie młodszego pana Błaszczyka. Na temat niezgodnego pożycia niedobranej pary było wiele anegdotek. Podobno, kiedy bardzo stara schorowana babićka leżała w łóżku, kupił wcześniej trumnę i postawił koło jej łóżka. Innym razem, chcąc ją mocno przestraszyć, wprowadził do izby konia.
Celem moich obecnych wspomnień jest jednak (po zbyt długim wstępie) opowiedzieć jak młodzież szkolna spędzała czas w przerwach między lekcjami, a także w zimowe ferie. Niezależnie od pory roku trzeba było opuścić klasę w czasie przerwy i wyjść na dziedzinie szkoły. Szkoła nie miała długich korytarzy, jakie posiadają szkoły dzisiaj. Butów się nie zdejmowało, bo nie było szatni, a płaszcze i kurtki wisiały na tylnej ścianie w każdej sali lekcyjnej i dlatego można było po lekcji wybiec szybko na rynek.
Nauczyciel p.Antoni Pilc wraz z podopiecznymi 7-klasowej Szkoły w Kamienicy Polskiej.Początek lat 30-tych.Foto do rozpoznania .Z albumu rodzinnego p.Barbary Litarskiej -Janiak.
W czasie długiej przerwy ulubioną grą wszystkich była zabawa w wężą. Silnie zbudowany chłopak był głową węża. Wąż uformowany był z kilkudziesięciu uczniów. Trzymali się wszyscy mocno za ręce. Zaczynała się gonitwa. Chłopak na czele zataczał wielkie koło najpierw dokoła dębu, a potem gonił po całym rynku. Od czasu do czasu znienacka skręcał i mocno pociągał węża, wówczas będący na samym końcu ogona musiał trzymać się. oburącz bardzo silnie i bardzo szybko biec, by zdołać pokonać zakręt. Dziewczęta grały w klasy skacząc i posuwając stopą płaski kamień po polach między narysowanymi na ziemi kreskami. Niektóre przynosiły do szkoły małe gumowe piłki i na przerwach grały w „dwudziestkę”, uderzając różnymi sposobami piłką o ścianę. Graliśmy także w berka i lokatora, w zbijanego i palanta.
Wychowankowie z opiekunką Lucyną Organówną nad rzeką Kamieniczanką lata 30-te.
Zimą bawiliśmy się w śnieżki i zjeżdżaliśmy na sankach z niewielkiej górki wzdłuż posesji Walentów. Ferie zimowe trwały od Świąt Bożego Narodzenia do Święta Trzech Króli. Podczas ferii można było przyjść do szkoły. Tu w jednej z klas ławki były wyniesione, zostało tylko kilka, które ustawiano pod ścianami. W rogu stała choinka przystro-jona ozdobami wykonanymi przez uczniów na lekcji robót ręcznych. Były na niej przepiękne wisiorki zrobione ze słomy i błyszczących koralików, misterne gwiazdki z białego papieru, jeżyki z kolorowej bibułki, aniołki z białymi skrzydłami, piękne baletnice, do których główki, ręce i nogi kupowało się w sklepie, a cała choinka otoczona była łańcuchem ze słomy, koralików i bibuły. Chętnie odwiedzałam szkołę w czasie ferii.
Uczniowie w szkole ..Prawdopodobnie nauczyciel prowadzący zajęcia p.Antoni Pilc. Lata 30-te. .Z albumu p.Ewy Ostopinko (Krzechka) w zbiorach Muzeum w Kamienicy Polskiej .
Tu na zabawach wśród koleżeństwa można było miło spędzić czas. A zabaw było wiele. Bawiliśmy się w głuchy telefon, w pomidora, w kotka i myszkę, chodzi lisek koło drogi, w ciuciubabkę, ślepa babka'chodzi ręką w koło wodzi zawiązane ma oczy po omacku kroczy, a także w talara. Podczas gry w talara siadaliśmy na ławkach ustawionych w koło. Wszyscy trzymali na kolanach dłonie złożone jak do modlitwy. Talarem był mały pieniążek, który skrycie przekazywany był w zaciśniętych dłoniach od jednego do drugiego. W środku koła stała osoba, jej zadaniem było odgadnięcie u kogo znajduje się pieniążek. Podczas zabawy śpiewaliśmy wszyscy piosenkę: „Talar tu, talar tam, talareczek chodzi sam, jak to miło i wesoło kiedy talar chodzi w koło”. U kogo znaleziony został talar wchodził do środka.
Zabaw z muzyką nie było. Nie było także wyjazdów na letnie kolonie wypoczynkowe i zimowiska. Były natomiast obozy harcerskie, ale ja nigdy na nich nie byłam. Ile to już dziesiątek lat upłynęło od tamtych beztroskich czasów. Nieraz w bezsenne noce wracam do nich myślami.

Wspomnienia. Kryspina Gruszkowa.
Żródło: Kwartalnik ,,Korzenie “ nr40, RVII, 1/2002

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

„Tkacz" sprzedany na licytacji. 1932r