Łączna liczba wyświetleń

środa, 14 października 2020

,,Tkacz” w Kamienicy Polskiej.

 Kamienica Polska jest kolonją przemysłową nad rzeką Wartą i Kamieniczką w pow. Częstochowskim, w odległości paru "wiorst od stacji Poraj kolei Warsz.-Wied. W początkach XIX stulecia (w 1818 r.) osiedlili się tu koloniści z Czech i Moraw, przeważnie tkacze. Kobiety przędły na kołowrotkach cieniutką przędzę lnianą i konopną, mężczyźni tkali na ręcznych krosnach piękną bieliznę stołową. Zarobki z tego źródła płynące starczały na przyzwoite utrzymanie rodzinom tkackim. Niektórzy zabieglejsi i umiejętniejsi tkacze podorabiali się nawet w Kamienicy. Ale czasy się zmieniają. Tkactwu ręcznemu przybył groźny konkurent w postaci siły mechanicznej, w postaci fabryk, wyrabiających tkaniny mniej trwałe, natomiast o wiele tańsze i efektowniejsze. Wartość pracy ręcznej wskutek tego spadła, zarobki tkaczów obniżyły się. Z czasem doszło do tego, że większość tkaczów kamienickich pracowała głównie dla pośredników-haadlarzy, dostarczających przędzy (niesnutej i niezwijanej) właścicielem warsztatów tkackich i płacących od zrobionej sztuki towaru. Rodzina, złożona z 3-4 osób pracujących, zarabiała 4 do 5 rb. tygodniowo; lwią część zarobku pochłaniał przedsiębiorca-pośrednik. Taki stan rzeczy trwał przez szereg lat ostatnich.

Pracownicy Chrześcijańskiej Spółdzielni "Tkacz" zarządzanej przez majstra Franciszka Szejna (na zdjęciu siedzi w środku w jasnym ubraniu) - przejętej w drugiej połowie latach 20.XX w. przez Spółkę Akcyjną "Warta" z Częstochowy. Po wojnie obiekt nazywany był "Częstochowianką" z tej racji, że była to filia Częstochowskich Zakładów Przemysłu Bawełnianego. Fotogafię wykonał zakład Andrzeja Męcika z Zawiercia. Zdjęcie ze zbiorów p. E.Jędrzejewskiego - Archiwum "Korzeni". Udostępnił p.Andrzej Kuśnierczyk
Do domów niezamożnych tkaczów coraz częściej zaczęła zaglądać bieda. To ich skłoniło do samoobrony przed wyzyskiem. Przed paru laty zabrali się do organizowania spółki wytwórczo-handlowej. „Trzeba się wziąć za ręce, mówili niektórzy, trzeba wspólnie o lepsze warunki pracy walczyć“. Ale robota organizacyjna nie szła. Nie wszystkim bowiem była na rękę praca zrzeszona. Handlarze-pośrednicy, widząc się zagrożonymi w swych interesach, starali się przeciwdziałać powstaniu kooperatywy. Nie szczędzili też pracy, a nawet i wydatków, aby dobre zamiary unicestwić. Robili to, oczywiście, skrycie, udając jednocześnie przyjaciół wyzyskiwanych niemiłosiernie tkaczów. 1 może dotychczas robota organizacyjna nie posunęłaby się nawet na krok, gdyby nie zjawił się w Kamienicy Polskiej człowiek młody, energiczny, śmiały i rzutki, o dużym zmyśle organizacyjnym — w osobie proboszcza, ks. Zygmunta Sędzimira. Rozejrzawszy się w sytuacji, zbadawszy sprawę dokładnie, zabrał się energicznie do roboty. Począwszy od września r.z. do 1 maja r.b, odbyło się pięć zebrań organizacyjnych dosyć licznych. Na zebraniach tych omówiono warunki, przedyskutowano statut, posłany do legalizacji, poczyniono kroki przedwstępne. Przeszkody tymczasem piętrzyły się: niechętni przyszłej spółce handlarze intrygowali, jak mogli, aby do zawiązania się kooperatywy nie dopuścić. Silna wola zwyciężyła jednak. Statut został zatwierdzony i w dniu I maja r.b. odbyło się ostateczne zebranie organizacyjne, na którem powołano zarząd, z trzech osób złożony, mianowicie z pp.: Al. Szmidli, Fr. Wagnera i Ant. Grucy. Ks. Z. Sędzimir został kierownikiem moralnym spółki do czasu jej zupełnego zorganizowania się. Do spółki zapisało się narazie 80 udziałowców, posiadających z górą 100 warsztatów tkackich ręcznych. Wysokość udziału określono na 50 rb., z zastrzeżeniem jednak, iż jeden stowarzyszony nie może posiadać więcej ponad 3 udziały.
Reklama tkalni ,,TKACZ" z Kamienicy Polskiej. Źródło: Potęga Przemysłu, Rolnictwa i Handlu , Warszawa 1913 r.Udostępnił p.Andrzej Kuśnierczyk
W ten sposób dało się uniknąć przewagi możniejszych w stowarzyszeniu i jednocześnie zapewnić ustrój demokratyczny „Tkacza".Wszystkie urzędy płatne i honorowe w stowarzyszeniu mogą pełnić tylko członkowie: nawet woźny musi być udziałowcem i posiadać swój warsztat tkacki. „Tkacz” jest kooperatywą wytwórczohandlową. Zarząd nabywa przędzę i już zupełnie gotową, tj. snutą i zwijaną, rozdaje do roboty stowarzyszonym, płacąc im od zrobionej sztuki 2 rb. 15 kop. do 4 rb. 20 kop. Zapewnia to pojedyńczemu tkaczowi 5 do 8 złotych dziennego zarobku. Sprzedażą wyrobionych tkanin zajmuje się zarząd. Po zamknięciu roku czyste zyski podzielone zostaną pomiędzy udziałowców, oczywiście, po odtrąceniu stosownej części na kapitał zapasowy i rezerwowy. Obecnie wyrabiane są przez spółkę kamienicką tkaniny bawełniane bluzkowe i koszulowe przeważnie. Tkaniny te są gustowne, trwałe i stosunkowo tanie . Na niedawno odbyty w Warszawie zjazd stowarzyszeń spożywczych ks. Z. Sedzimir zawiózł kilkadziesiąt sztuk towaru. Znaczną część rozebrali delegaci do swych sklepów lub dla siebie, pozostałe kilka sztuk zabrał sklep przemysłu fil ludowego przy ul. Brackiej nr. 18. VI Stowarzyszenie „Tkacz” liczy na poparcie społeczeństwa polskiego, a głównie pokrewnych mu instytucji, tj. kooperatyw spożywczych, które na brak zbytu uskarżać mu się nie pozwolą. , St. G
Źródło: ,,Goniec Czestochowski’’, Nr. 089, 1910r http://www.sbc.org.pl/Content/230844/Goniec_Czestochowski_Nr_089_1910.pdf

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

„Tkacz" sprzedany na licytacji. 1932r