Łączna liczba wyświetleń

sobota, 3 października 2020

ZANIM POWSTAŁY MOTTY. HISTORIA LOKALNA.

 Przędzalnia Wełny Czesankowej „Motte, Meillassoux, Caulliez et Delaoutre”, bardziej znana wśród współczesnych jako „Motty”, albo „Elanex”, stoi na końcu (względnie na początku) ulicy Krakowskiej w Częstochowie już blisko 130 lat. Dziś można powiedzieć, że już tylko stoi, lecz w ostatnich latach XIX w. i przez cały XX w. działała i pracowała stając się jednym ze stałych i znaczących elementów krajobrazu rozwijającego się miasta. W nie mniejszym stopniu wrosła w życiorysy i wspomnienia wielu ludzi związanych z nią przez pracę, czy w jakikolwiek inny sposób. 130 lat to stosunkowo dużo, choć to nie wieczność. By jednak fabryka mogła powstać, potrzeba było determinacji i zabiegów grupy ludzi. Zacząć należało od wykupienia ziem o odpowiednim obszarze. Dokonali tego, jak wynika z akt notarialnych, czterej częstochowscy finansiści – Henryk Markusfeld, Ludwik Kohn, Markus Gradstein i Adolf Oppenheim. Szeregiem kontraktów wykupili oni owe ziemie, po czym 11 września 1889 r. u notariusza Piątkowskiego spotkali się z przedstawicielami francuskiej spółki Eugeniuszem Motte i Gabrielem Meillassoux i zawarli akt kupna-sprzedaży. Markusfeld, Kohn i Gradstein działając razem zgromadzili we własnym posiadaniu ziemię o powierzchni 20 mórg i 75 prętów isprzedali ją za 27 tysięcy rubli. Adolf Oppenheim od 1884 r. posiadał obszar nieco mniejszy, bo o powierzchni 12 mórg i 168 prętów, ale uzyskał większą cenę za jego sprzedaż – 30 tysięcy rubli. Przypuszczalnie był to więc bardziej wartościowy kawałek ziemi od tego, który sprzedawali Markusfeld, Kohn i Gradstein (choć w opracowaniu Franciszka Sobalskiego o częstochowskim przemyśle podana została informacja, że za owe 57 tysięcy rubli kupiony został teren o powierzchni 19 mórg i 181 prętów). Taki więc był formalny początek „Elanexu”. Niezwykle ciekawym zajęciem jest próba odtworzenia obrazu wcześniej istniejącej własności na terenie obecnej fabryki. Jest to o tyle trudniejsze, że wydaje się, iż nie ma wielu źródeł kartograficznych, na podstawie których można by dowiedzieć się, gdzie i jak przebiegały granice dawnych posesji. Z grubsza można jedynie powiedzieć, że zapewne były to długie pasy ziemi, które wykorzystywano pod uprawy, jako łąki, sady i ogrody.

Mapa Chądzyńskiego z drugiej i trzeciej dekady XIX w. daje bodaj najlepszy wgląd w ówczesną sytuację topograficzną, lecz rezultaty tamtejszych pomiarów nie w każdym calu zbiegają się z nowszymi mapami, przez co próba ich porównywania przez nakładanie jednej na drugą nie zawsze przynosi. zadowalające efekty. Zwłaszcza, że dopiero w latach 40. i 50. XIX w. omawiane pola zostały przecięte przez tory kolejowe, które stanowią dobry i dość pewny punkt orientacyjny na mapie. Grunty te przechodziły zresztą wiele przemian w przeciągu całego XIX stulecia, zarówno jeśli chodzi o ich granice, jak i własność. Bywały łączone, lub dzielone; zmieniano ich funkcje. Wiele z nich ciągnęło się aż do granic wsi Świętej Barbary. Część z nich stanowiła własność duchowieństwa. Po powstaniu styczniowym, od 1865 r. władze rosyjskie zaczęły konfiskować ziemie kościelne, które za opłatą miały być przeznaczone chłopom lub mieszczanom pod uprawy, ale często trafiały też w ręce urzędników, jak na przykład ogromny pas ziemi o przestrzeni 57 mórg i 46 prętów, który w 1874 r. wylicytował i kupił naczelnik powiatu piotrkowskiego major Parmen Kaszerininow. Z czasem spore kawałki odsprzedawał kolejnym zainteresowanym. Wśród właścicieli ziem, na których dziś stoją zabudowania fabryczne „Mottów” pojawiają się nazwiska, które można niejednokrotnie spotkać wertując XIX-wieczne częstochowskie księgi notarialne i inne dokumenty, a więc poza Kaszerininowem, byli to m.in.: Posyłkowie, Górscy, Myśliwcowie, Szafranowie, Wałazińscy, Wiktor Dydyński, Gustaw Pudewil, czy Kunegunda Donajska (trzykrotnie zamężna – I v. Kudelska, II v. Ibkowska, III v. Tobolczyk). Jest to galeria postaci, z których każda miała niewątpliwie swój wkład w kształtowanie Częstochowy – od strony urbanistycznej, jak i społecznej. Moja babcia ojczysta, Agnieszka Mikołajczyk (która wolała, by mówić na nią Jadwiga), wiele lat przepracowała w tej fabryce. Fabryka zmieniała przez ten czas nazwy na „Union Textile”, później nosiła imię Marii Koszutskiej, by w końcu stać się „Elanexem”.
Pamiątkowe zdjęcie w hali fabryki Mottów. Henryk Stalens siedzi w pierwszym rzędzie (między dwoma kobietami). Zdjęcie ze zbiorów Ośrodka Dokumentacji Dziejów Częstochowy. Co ciekawe, praca w tej fabryce dawała też możliwość większego zadbania o własną higienę, gdyż udostępniała swoje łaźnie dla pracowników. Babcia chętnie z tego korzystała, gdyż w kamienicy przy ul. Przechodniej, gdzie mieszkała, nie było bieżącej wody – ani łazienki, ani toalety, jedynie wychodki na podwórzu. Babcia namawiała i dziadka Józka, by korzystał z tego, ale podobno – z jemu tylko wiadomych powodów – niezbyt często i niechętnie odwiedzał owe łaźnie. Być może uważał to za ekstrawagancję. Babcia przeszła na emeryturę w 1970 r., a „Elanex” działał jeszcze do 2003 r. Dziś przyszłość dawnej fabryki nie jest pewna, gdyż ścierają się nad nią sprzeczne interesy i wizje – z jednej strony myśl o przyszłości i rozwoju, z drugiej troska o zachowanie tego niezwykłego miejsca. Podczas jednej z moich wędrówek po kamienicach, na parapecie okna klatki schodowej przy Krakowskiej 54 zauważyłem niedużą narzutkę z napisem „100 lat Przędz. Czes. ‘Elanex’” – musiała więc pochodzić z 1989 lub 1990 r. Autor: Bartosz Mikołajczyk (Gdów koło Wieliczki)
Źródło: Kwartalnik ,, Korzenie” , nr114 , R.: XXX 3/2020

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Z Kamienicy Polskiej. 1928r