Anegdoty do zdjęcia.
Pani Helena Gierczyk z Wrocławia udostępniła nam fragment listu od swojego stryjecznego brata Bogusława Kołaczkowskiego, który wspomina znanych mu z czasów wczesnej młodości muzyków orkiestry strażackiej z Kamienicy Polskiej. Tekst jest anegdotycznym komentarzem do fotografii zamieszczonej w 15 numerze kwartalnika (1/96) na str. 3.
Orkiestra dęta OSP Kamienica Polska przed budynkiem starej remizy OSP (tzw.Na Szwamberku). Koniec lat.40-tych.Z albumu p.Henryki Mader .Udostępniła p. Wiesława Polaczkówna.
„(...) W drugim rzędzie nad Kuśnierczykiem z trochę większą trąbą (z barytonem) siedzi mój dziadek Zajbert, w rzędzie trzecim nad moim dziadkiem stoi opasany basem p. Walenty Godzina. Nad nim, w czwartym rzędzie, stary, z wąsami i pod krawatem to kamienicki pigularz i okolicznościowy mówca p. Bielobradek. Po lewej ręce Bielobradka, ten z wąsami i mundurem strażaka, szwagier Kołaczkowskiego, Górniak. Gdy patrzę na to zdjęcie, to mi się przypominają, nie pozbawione humoru, niektóre scenki związane z orkiestrą. Np. za bębnem siedzi Mader. Ten starszy pan był od zawsze człowiekiem poruszającym się bardzo powoli. Chodził powoli z uniesioną laską, jedzenie do ust niósł powoli, wszystko robił powoli. Zdarzało się, że orkiestra, po jakimś występie, usiadła przy butelce. Łotry serwujące wódkę do kieliszków wszystkim nalewali normalnie, a Madrowi zawsze pełniutko, zawsze z meniskiem wypukłym. A potem patrzyli, jak Mader z wtopionym w nalaną wódką wzrokiem niesie kieliszek powolutku do ust. I czekali. Rozleje się wódka, czy nie rozleje? Nie zdarzyło się, aby z kieliszka uronił choćby kropelkę. Na codzień pracował w kopalni (był strzałowym). Z Wojtkiem Kuśnierczykiem robiliśmy czasem między sobą zakłady, kto po pracy będzie wcześniej w Kamienicy koło Kuśnierczyków: my piechotą, czy Mader na rowerze? Trzeba przyznać, że aby być -pierwszym trzeba było dobrze wyciągać nogi. Ale Mader o tych zawo-dach nie wiedział, bo wtedy pewno on byłby pierwszy. Ludzie postronni, spoza orkiestry, też nie mogli się nadziwić, gdy orkiestra w rytmie marsza, prowadząc pochód z kościoła pod remizę strażacka w dniu 11 listopada (oczywiście przed drugą wojną), nadawała krok i tempo takie, jak wszystkie orkiestry dęte. Mader, bowiem, choć waląc w bęben, pozosławał nieco w tyle. Jak sobie przypominam mój ojciec był skrzypkiem i dyrygentem orkiestry w Kamienicy w okresie międzywojennym, orkiestry, której podstawą były instrumenty smyczkowe. Z osób, które są na fotografii w orkiestrze ojca grali: mój dziadek na puzonie, Górniak na kontrabasie, Kalinowski na flecie (pan z drugiego rzędu, pierwszy od lewej).(...) Klarnecista Ratman (nie ma go na zdjęciu) na klarnecie naśladował piejące koguty, wzbudzając ogólną wesołość. Co o Górniaku mówiono, gdy nie mógł się wyrobić w czasie gry na kontrabasie, tego nie powiem... Zdjęcie trafiło do mnie okrężną drogą od p. Kleszcza (siedzi po lewej stronie mego dziadka) pod koniec lat sześćdziesiątych, ale przedstawia skład orkiestry z lat wcześniejszych(...). Orkiestra z lat międzywojennych była większa, zarówno co do składu osobowego, jak i instrumentalnego".
Wspomnienia: Bogumił Kołaczkowski (Olkusz) Źródło: Kwartalnik ,,Korzenie” nr24 , R VIII, 1/1998r
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz