Łączna liczba wyświetleń

piątek, 26 marca 2021

DO POLSKI Z CICHOCIEMNYMI. Stanisław Masłoń

 DO POLSKI Z CICHOCIEMNYMI. Stanisław Masłoń



Stanisław Masłoń – mechanik pokładowy, chorąży lotnictwa (bryt. Warrant officer), kawaler Krzyża Virtutti Militari.Urodził się 17 września 1917 r. w Choroniu k. Poraja (wówczas powiat Zawiercie, województwo kieleckie). Był synem Michała i Marii z Czechowskich. Wychowanek Szkoły Podoficerów Lotnictwa dla Małoletnich (SPLdM) w Bydgoszczy (1934‑1937); po jej ukończeniu przydzielony został do 2. Pułku Lotniczego w Krakowie jako mechanik samolotowy. Podczas wojny obronnej 1939 roku służył w 121. Eskadrze Myśliwskiej Armii „Kraków”. Po wkroczeniu wojsk sowieckich do Polski, pod koniec września przedostał się do Francji przez Rumunię i Liban. We Francji wcielony został do Grupy Myśliwskiej w Lyonie. Po upadku Francji ewakuowany do Wielkiej Brytanii, gdzie po przeszkoleniu otrzymał przydział do 304. Dywizjonu Bombowego „Ziemi Śląskiej” jako mechanik silnikowy. W 1943 r. zgłosił się ochotniczo do personelu latającego i od komenderowany został do 138. Dywizjonu do zadań specjalnych.



Załoga BZ860. Od lewej: strzelec F/Sgt Janusz BARCZ, strzelec/despatcher W/O Józef CHODYRA, pilot W/O Stanisław KŁOSOWSKI, nawigator S/Ldr Stanisław KRÓL, pilot F/Lt Bolesław KORPOWSKI (jako jedyny z załogi pozostał w Eskadrze do końca lipca 1944, aby dokończyć swą turę operacyjną), radiooperator W/O Henryk PTASIEWICZ oraz mechanik pokładowy Sgt Stanisław MASŁOŃ – (SKRZYDLATA POLSKA 4/2011)

W dywizjonie odbył szkolenie i uzyskał kwalifikacje mechanika pokładowego. Latał od września 1943 r. ze zrzutami do Polski i do innych krajów z Tempsford, a następnie w ramach polskiej eskadry 1586 z Campo Casale (Brindisi, Włochy) jako mechanik pokładowy „Liberatora”. W 28 operacjach specjalnych – od września 1943 roku do maja 1944 – wylatał 280 godzin. Po turze operacyjnej i odpoczynku od lipca 1944 r. odkomenderowany został do 301. Dywizjonu do zadań specjalnych. W marcu 1945 r. powołany na instruktora do 4 Szkoły Mechaników Pokładowych. Po zakończeniu działań wojennych został przeniesiony w styczniu 1946 r. do 304. Dywizjonu Transportowego, a od listopada do 301. Dywizjonu Transportowego. Zdemobilizowany, wyemigrował do Kanady w roku 1949. Był inspektorem samolotowym i pracował w liniach lotniczych Air Canada. Członek i długoletni skarbnik Stowarzyszenia Lotników Polskich 310 Skrzydła „Wilno”. Od stycznia 1985 r. należał do Związku Weteranów Polskich im. Marszałka Józefa Piłsudskiego. Autor wspomnień: „Królewska załoga” – XV Światowy Zjazd Lotników Polskich (jednodniówka) Montreal, 1984.



301 Dywizjon Bombowy

Jego bratanek Wojciech Masłoń wspomina: W 1943 r. ojciec Stanisława – Michał Masłoń został rozstrzelany przez Niemców za podejrzenie współpracy z partyzantami podczas pacyfikacji wsi Choroń. Jego brat Czesław Masłoń działał w Batalionach Chłopskich. Tęsknił za Polską, jednak ze względów politycznych dopiero po 1957 roku pierwszy raz przyleciał do kraju. Od tego czasu odwiedzał swoje rodzinne strony raz na kilka lat. Ubolewał, że jego Ojczyzna jest w bloku państw socjalistycznych będących pod reżimem ZSRR, marzył by Polska była wolnym i suwerennym krajem. Ta świadomość była tym większa, że mieszkał w Kanadzie, w kraju wolnym, zapewniającym pełnię praw obywatelom, a także obcokrajowcom. Często mówił: Przecież Polacy wygrali II Wojnę Światową walcząc na wielu frontach, a mimo to Polska nie była w pełni wolnym krajem”, czuł się rozczarowany, że tak wielu Polaków tak jak on narażało a nawet poświęciło życie dla „Wolnej Polski”, dochodził do wniosku, że to poświęcenie zostało zmarnowane. Podczas spotkań ze znajomymi nie mógł zrozumieć, jak niektórzy Polacy mogą popierać ustrój komunistyczny. Po zmianach politycznych w Polsce w 1989 r. nareszcie mógł przyjeżdżać do kraju dużo częściej, nawet kilka razy w roku.



301 Dywizjon Bombowy "Ziemi Pomorskiej"

Każdy pobyt skrupulatnie wykorzystywał na spotkania ze swoimi kolegami: z rodzinnej miejscowości, ze Szkoły dla Małoletnich oraz z czasów wojny. Podczas spotkań z kolegami, którzy tak jak on walczyli w Anglii, ale po wojnie wrócili do Polski, zadawał wiele pytań, starał się porównać swoją sytuację do ich sytuacji, starał się rozwiać swoje wątpliwości, czy dobrze zrobił zostając za granicą. Miał kilka spotkań z cichociemnymi, których w czasie wojny zrzucał nad Polską. Był żarliwym patriotą i mógł być wzorem dla młodych pokoleń (ale podobno prawdziwym patriotą można być tylko na emigracji). Wojsko wyrobiło w nim dryl, skrupulatność, punktualność, obowiązkowość, a także pedanterię w przygotowaniu się na wszelkie uroczystości (samo czyszczenie butów trwało około 20 minut). Zmarł 15 maja 1997 r. w Montrealu i pochowany został na Cmentarzu Weteranów „Field of Honour” w Pointe Claire (Quebec). Był żonaty ze Szkotką, pozostawił syna Roberta, doczekał się wnuków.



Odznaczony: Krzyżem Srebrnym Orderu Wojennego Virtutti Militari (V klasy), Krzyżem Walecznych, Krzyżem Partyzanckim, Medalami – Lotniczym 1939‑45 Star, Aircrew Europe Star, Italy Star. Był dla mnie wzorem. W dzieciństwie myślałem, że bohaterowie pochodzą z daleka i obowiązkowo występują w książkach, a nawet (o zgrozo!) w lekturach i trzeba o nich pisać wypracowania. Bardzo się wtedy myliłem, bo pan Stanisław urodził się w Choroniu (obecnie: ulica Wolności 13) a po drugiej stronie ulicy moja mama. Znali się od dziecka. Obydwa domy dziś już nie istnieją. Spłonęły w wielkim pożarze w 1935 roku. Pana Stanisława spotkałem kilkakrotnie w dzieciństwie. Później, kiedy w swoim życiu zawodowym związałem się z lotnictwem, takiej okazji już nie miałem. Na mogile poległych na cmentarzu w Choroniu jest tablica pamiątkowa o treści: „Dnia 15 maja 1997 roku zmarł w Montrealu w Kanadzie i tam został pochowany ś.p. Stanisław Masłoń syn Michała, oficer lotnictwa, absolwent SPLdM odznaczony Srebrnym Krzyżem Orderu Wojennego Virtutti Militari, czterokrotnie Krzyżem Walecznych, uczestnik bojowych szlaków w Polsce, Francji i Anglii w czasie II Wojny Światowej. Ziemię z jego grobu złożono na prochach ojca.”
Czasami zapalam tam świeczkę.

Autor: Jerzy Maszczyk (Choroń)
Źródło; Kwartalnik Kongregacji Genealogicznej ,,Korzenie" R.:XXVII, nr 102, 2/2017 WSPOMNIENIA
Lot do Polski z dn. 09 września 1943 r. we wspomnieniach St. Masłonia.
Pół godziny przed startem już byłem w samolocie, aby lepiej obznajomić się z maszyną i sprawdzić paliwo. Parę minut przed startem przyjechała limuzyna z czteroma skoczkami, w tym jedna kobieta (piękna blondynka*). Cichociemni zajęli swoje miejsca i o godz. 18.15 nastąpił start. Obciążony samolot pomału i ociężale odrywał się od ziemi. Tu chcę zaznaczyć, że loty do Polski odbywały się na niskiej wysokości i w nocy księżycowe. Na szarówce byliśmy jeszcze nad wodą, ale przez "astro", gdzie było moje stanowisko, juz mogłem zobaczyć brzeg szybko zbliżającego się lądu.



301 Dywizjon Bombowy

Nagle uderzył mnie niespodziewany i przerażający widok jak tysiące świetlnych pocisków idzie wprost na nas, więc przestraszony wołam do pilota, że z lądu bardzo celnie strzelają, a on mówi bym się nie bał, bo to tylko złudzenie optyczne. Zwrócił jednak maszyną i poleciał wzdłuż brzegu, by przekroczyć go w dogodniejszym miejscu, ale okazało się, że wszędzie tak samo do nas grzeją z artylerii i karabinów maszynowych, więc pilot powiedział, by się przeżegnać i polecieliśmy. Maszyna skakała w podmuchach wybuchów, ale udało nam się przelecieć ten odcinek bez zadraśnięcia. Przez tereny niemieckie lot był bardzo spokojny. Nad Polską każdy z załogi rozglądał się i czegoś jakby szukał. Krew w żyłach stężniała na widok Wisły, jezior, lasów i ziemi ojczystej. Mijaliśmy snem pogrążone wioski i miasteczka, aż dotarliśmy do miejsca placówki. Trzy światełka w trójkącie, wymiana sygnałów i przelot z rzutami, najpierw czterech skoczków, a za drugim zasobniki. Zadanie wykonane, ostry skręt na kurs do Anglii. W drodze powrotnej lecieliśmy blisko Dęblina i można było zauważyć kręcące się samoloty szkolne. Widocznie Niemcy tutaj szkolili swoich piratów. Czasem któryś przelatywał tuż obok nas, a strzelcy pokładowi ledwo mogli wytrzymać, by do nich nie puścić serię, chociaż było zabronione, aby nie zdradzać lotu. Podczas lotu, na dwóch różnych lotniskach zapaliły się światła na pasach wybiegowych, widocznie myśleli, że to ich samolot podchodzi do lądowania. Nasza trasa powrotna biegła przez Danię i tu właśnie rozpoczęly się kłopoty. Zostaliśmy zaatakowani przez dwa myśliwce. Przy pierwszym ataku, nasz strzelec także posłał serię do myśliwców, ale oni celnie ostrzelali jego wierzyczkę, która została unieruchomiona. Miał szczęście, nie został trafiony, tylko kciuk trzymany na rączkach karabinów był zaczepiony. Teraz naszą obroną były jedynie gwałtowne uniki. Strzelali jak do kaczki, pociski przeszywały kadłub i płaty skrzydel, które miały dźwięk jakby ktoś rzucał garściami grochu o ścianę. Lecieliśmy na resztkach paliwa i trzeba było przełączyć na zapasowe zbiorniki by silniki nie przestały równo grzać, co zrobiłem z dużym trudem bo samolotem rzucało a zawory były umieszczone za tylnym wzmocnieniem skrzydeł. Resztę czasu spędziłem w kabinie "astro" ostrzegając pilotów z której strony nadchodzi atak. Naszym ocaleniem byly małe chmurki, umiejętności pilota i duża doza szczęścia, bo maszyna była dobrze podziurawiona i z trudnością dowlekliśmy się do bazy w Tempsford. Lot trwał trzynaście godzin i cały nas byłem w napięciu nerwowym i chociaż właściwie nie bałem się o własne życie, bo w gruncie rzeczy czasu nie było o tym myśleć, ale za to troską moją było, aby nie zabrakło paliwa i aby silniki nie odmówiły posłuszeństwa. Nic też dziwnego, że po pierwszym locie bojowym byłem wykończony i dobrze, że nie było lotów następnej nocy, bo naprawdę nie byłem zdolny do jakiejkolwiek pracy.



Elżbieta Zawacka "Zo"

* Piękną blondynką była Elżbieta Zawacka, pseudonim "Zo" - jedyna kobieta wśród Cichociemnych.

Źródło: Stanisław Masłoń, "Królewska załoga". Jednodniówka, XV Światowy Zjazd Lotników Polskich, Montreal, 1984. http://biblioteka.wsosp.pl/index.php/pl/aktualnosci/299-ludzie-lotnictwa/b-pozycje/1059-barcz-janusz-stanis%C5%82aw http://301.dyon.pl/txt/wspomnienia.stanislaw.maslon.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

„Tkacz" sprzedany na licytacji. 1932r