GÓRNICZE TRADYCJE (Autor: Stanisław Bryk)
Tematyka górnicza jest mi bliska. To, co usłyszałem od starszych mieszkańców Kamienicy Polskiej (dziś już nieżyjących) postaram się, choćby w wielkim skrócie, przytoczyć. W odległości ok. 150 m od zabudowań, w kierunku lasu (niemalże na przedłużeniu drogi z mostem Pusza) na polu zwanym Dojwowym pod koniec okupacji niemieckiej był drążony szyb w celu uruchomienia kopalni. Natrafiono jednak na duży przypływ wody, nie mogły jej podołać nowoczesne, jak na ówczesne czasy, pompy. Ułożono nawet tor wąskotorówki, maszynistą ręcznej drezyny był pan Fazan.
Dalsze prace przerwał koniec wojny, szyb zasypano, powojenne władze do tego projektu już nie wróciły. Podobno te złoża uznano za mało opłacalne. Dowodem na silne zawodnienie tego terenu był ciek wodny obok dębu z bocianim gniazdem — niegdyś. Dębu już nie ma, gniazdo przeniesiono na platformę na słupie energetycznym, co rok gniazdują na niej bociany. Podczas budowy kanalizacji w rejonie drogi do Zawady natrafiono na wody podskórne, mimo intensywnego osuszania terenu były trudności z wykonaniem wykopów.
Pola w Kamienicy Polskiej .W tle hałdy po kopalniane .Na zdjęciu p.Kapuściska lata 70-te.Foto kwartalnik ,,Korzenie"
Kopalnia rudy Kamienica Polska lata 30-te.Transport urobku z mniejszych szybików odbywał się konno.Foto kwartalnik ,,Korzenie"
Charakterystyczne hałdy po starych kopalniach można znaleźć po obydwu stronach tzw. „Superatu", a także w lesie romanowskim. W czasach, gdy pola były uprawiane, a łąki wykaszane, bardzo łatwo można było do nich dotrzeć. Porastały macierzanką i poziomkami. Hałdy były regularne, miały średnicę kilku metrów, z zagłębieniem pośrodku, jak gdyby kraterem, t.j. miejscem, w którym kiedyś znajdował się szybik. Skąd wzięły się te zagłębienia? Otóż po wybraniu rudy, w zasięgu ok. 10 m, szybik zasypywano, ale niedokładnie; wrzucano jakieś drewniane odpadki, gałęzie, na wierzchu maskowano ziemią.
Pozostałości po kopalniach szybikowych tzw duklach (biedaszyby
Zasypanie szybiku było obowiązkiem górników — rudników (jak ich dawniej nazywano) pod nadzorem sztygara, ale jak sztygar nie dopatrzył, to różnie z tym bywło. Chodzą słuchy, że kiedyś krowa weszła na taką hałdę i się zapadła pod ziemię. Kratery po szybikach były ulubionym miejscem zabaw dzieci pasących krowy. Niektóre hałdy rozplantowano, ale na polu Holeczkowym hałdy zostały, a u sąsiadów, po jednej i drugiej stronie pola są wyrównane. Pan Eugeniusz Cianciara ziemię z hałd wywoził wozem konnym o drewnianych kołach na podwórko swojego domu podwyższając w ten sposób plac pod zabudowania nad Kamieniczką. Trwało to kilka dobrych lat, wywiózł tych furmanek około tysiąca. Z drugiej strony między (na Klarowym), z iłów zalegających na hałdach wypalano cegłę, na miejscu, dla własnych potrzeb. Można do dziś natrafić tu na odłamki cegieł. Jak mi opowiadano, taka cegielnia składała się tylko z wiaty do suszenia uformowanych cegieł.
Kopalnia ,,Wojciech" (Hermanka) 1944r. W górnym rzędzie od lewej NN,S.Skowroński,,NN,E.Kidawa ,niżej M. Leszczyński, NN,E.Coner
Piece (stos) do wypalania, przy użyciu miału węglowego, budowano na miejscu z wysuszonych cegieł. Po zakończeniu wypału całość rozbierano i stawiano nowy piec. Cegły z wymurówki zewnętrznej stosu, niedokładnie wypalone, używano do budowy następnego stosu, kładąc stroną niewypaloną do środka. Bardziej nowoczesna cegielnia z piecem stałopalnym funkcjonowała na Ficenesowym (to potoczne określenie miejsca). Niestety, słabość przedsiębiorcy z Romanowa do trunków położyła kres jej działalności i to szybko — po jednym, czy dwóch wypałach. Hałdy po nowszych kopalniach z szybami centralnymi również znikają z pejzażu. Z dużej niegdyś hałdy kopalni „Aleksander" znajdującej się na polach Jastrzębia, nieopodal drogi prowadzącej od skrzyżowania Warszawka - Poraj - Jastrzębie niewiele już zostało.
Kopalnia Aleksander w Jastrzębiu.Pozostałości drewniane oszalowania.
W kopalni „Aleksander" zginął przy pracy (na początku lat 50. ub. wieku Jan Wagner z Kamienicy Polskiej, pierwszy mąż Alfredy Sirek (secundo voto Blachnickiej). Feralnego dnia, w drodze do pracy, przysiadł się do ludzi pracujących w polu na papierosa. Mówił, że bardzo nie chce mu się iść, że coś mu podpowiada, by zawrócić. Na jednym z wtorkowych spotkań w Muzeum Regionalnym w Kamienicy Polskiej padło nazwisko innego mieszkańca, który stracił życie w kopalni (niestety, nie zapamiętałem), pewnie takich wypadków było więcej. Może czytelnicy „Korzeni" o tym przypomną.
Hałda kopalni "Piotr" w Jastrzębiu
Praca górnika nigdy nie była bezpieczna, tak jest do dzisiaj. Hałda po kopalni „Józef" znajdująca się w odległości ok. 200 m po prawej stronie drogi z Warszawki do Poraja również jest ubierana, płaską hałdę po kopalni „Piotr" nad Czarką, obok drogi z Kamienicy do Jastrzębia upodobali sobie quadowcy, podobnie jak i okoliczne pola. Cóż, czasy zmieniają się, może dla komfortu życia i wygody na lepsze, ale dla tradycji, historii i przede wszystkim dla przyrody — na gorsze. Nurtuje mnie pytanie dotyczące budowy kopalń na polach kamieniczan — osadników. Był to już nie jednolity folwark, ale dziesiątki właścicieli (użytkowników i dzierżawców - trudno mi ustalić status, bo car uwłaszczył chłopów dopiero w 1864).
Czy były to dzierżawy ze strony przedsiębiorców (dziś powiedzielibyśmy: inwestorów), czy były jakieś odszkodowania za zdegradowanie pól, czy też jakieś „nakazy" ze strony cara? Tak czy inaczej, na dziesiątki lat pola zostały wyłączone z orki. Hałdy porastała trawa i to nie od razu, bo wydobyte spod ziemi iły rudonośne były bardzo jałowe. Może to było na rękę dawnym kamieniczanom - tkaczom, bo byli specjalistami w swojej dziedzinie, ale w rolnictwie chyba nie za bardzo.
Autor: Stanisław Bryk Źródło: Kwartalnik ,,Korzenie” nr93 , R XXV , 2/2015r
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz