Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 16 marca 2021

Wspomnienia. (...) Pan Jan Chwastek

 Wspomnienia. (...) Pan Jan Chwastek

Wspomnienia. (...) Pan Jan Chwastek– człowiek legenda. Odszedł on i jego traktorek
z doczepionym wozem. Już z odległości kilometra słychać było charakterystyczny warkot tego silnika. To oznaczało, że za chwilę pojawi się pan Chwastek z węglem, albo z pustym wozem. Nie odmawiał przewozutakże innych materiałów. Z tego węgla, którego w swoim życiu przewiózł, możnaby usypać niezłą hałdę. Woził nie tylko ze składu opału w Kamienicy, czy Borku, ale i z Poraja, gdzie pracownicy „Osin” odbierali swoje deputaty. Sam też był pracownikiem „Osin”, jeździł parowozem. Gdy wypadała mu nocna zmiana, jechał tym swoim pojazdem wieczorem, parkował pod piecami prażalnymi, a rano, po skończonej
dniówce, ładował 2 tony węgla i wracał do Kamienicy do zleceniodawcy, od którego miał kwit.
Ładował nie żadną ładowarką, a zwykłą górnicza ‘sercówą’.



Rozładunek polegał na podniesieniu bocznej dechy wozu – część węgla zsypała się sama, a resztę trzeba było niestety zgarnąć łopatą. Ciągnik pana Chwastka miał tę zaletę, że był bardzo zwrotny i wjeżdżał w ciasne podwórka. Był to przerobiony ogrodniczy „Dzik” (w wersji oryginalnej jako dwukołowy) z dodanymi przednimi kołami skrętnymi i ukladem kierowniczym. Znawcy twierdzili, że miał silnik taki, jak w strażackiej motopompie. Kabiny nie posiadał. Na niepogodę pan Jan miał tylko przeciwdeszczowy podgumowany płaszcz. Współczucie i podziw ogarniał ludzi widzących pana Chwastka jadącego w jesienną szarugę, czy zimową zawieruchę. Jego traktorek lubił się psuć i to na środku drogi lub w szczerym polu, ale panu Janowi zawsze udawało się go opanować, nawet w paskudną pogodę. Uruchamiało się go nie elektrycznym rozrusznikiem, a ręczną dźwignią i trzeba było nieźle się naszarpać.




Pan Jan Chwastek był kibicem LKS Kamienica Polska.

Za przewóz gotów byłem zapłacić każdą cenę, jaką zażyczyłby sobie pan Jan. Zapłaty nie brał nigdy z góry, wystarczyło dostarczyć mu kwit i podać adres lub nazwisko starszego mieszkańca. Znał wszystkich i jego znali wszyscy, nawet dzieci, które, gdy usłyszały warkot – wiedziały kto jedzie, ochoczo dobiegały do drogi, chcąc popatrzeć na pojazd pana Chwastka. Gdy chciało się uiścić opłatę z góry, przy podaniu kwitu, machał tylko ręką mówiąc „zapłacisz później”. Z tym „później” to było też tak: węgiel na podwórku, ale w czasie przyjazdu akurat nikogo nie bylo w domu, więc pieniądze w kieszeń i heja za panem Janem rowerem, czy samochodem (..) Pan Jan uprawiał też kawałek pola. Praca była dla niego wszystkim, była jego żywiołem. Niestety przerzucone tony dały znać pod koniec życia, lecz mimo zgiętej sylwetki i bólu na twarzy, zawsze uśmiechnął się i serdecznie przywitał. Autor. Stanisław Bryk Źródło: Kwartalnik historyczny Kongregacji Genealogicznej ,,KORZENIE” nr 103, R. XXVII, 4/2017

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

„Tkacz" sprzedany na licytacji. 1932r