OJCZYZNĘ WOLNĄ. Wspomnienia: Kryspina Gruszkowa
Po zajęciu Polski we wrześniu 1939 r. Niemcy zaczęli tworzyć swoje jednostki administracyjne. Kamienica Polska znalazła się na obszarze wcielonym do Rzeszy jako siedziba okręgu (Bezirk).
Wkroczenie Wehrmachtu do Kamienicy Polskiej . 1939r
Urząd komisariatu mieścił się w dwóch budynkach w centrum wsi: w należącym do rodziny Fazanów budynku z czerwonej cegły (obecnie siedziba Banku Spółdzielczego) i budynku pożydowskim stojącym naprzeciwko po drugiej stronie ulicy — obecnie Szkoła Podstawowa nr 1.
Budynek szkoły SP 1 im M Konopnickiej.W okresie II wojny posterunek niemieckiej żandarmerii.
W sklad nowego okręgu wchodziło 29 sołectw: Bargły, Brzeziny Wielkie i Małe, Brzeziny Kolonia, Huta Stara A, Huta Stara B, Hutki, Jamki, Klepaczka, Korwinów, Łaziec, Łysiec, Nierada, Nowa Wieś, Osiny, Poczesna, Kolonia Poczesna, Rększowice, Słowik, Starcza, Wanaty, Wąsosz, Własna, Wrzosowa, Zawada, Zawisna i Zawodzie. Kamienica miała dwa sołectwa; granica między nimi biegła przez posesję Waleriana Sitka. Sołtysami byli Antoni Jadowski i Antoni Klar.
Tablica informacyjna okres okupacji . Teren Kamienicy Polskiej. Kartenstelle des Amtskommissariats Kamienica Polska Krs. Blaschstadt. Fot arch.
Wiosną 1942 roku rozpoczęłam pracę w Arntkomisariacie w dziale gospodarczym regionu (Bezirklandwirt). Urząd ten zajmował się naliczaniem obowiązkowych dostaw od rolników (zboże, ziemniaki, mleko, masło, jaja, miód). Nazwiska zobowiązanych do odstawy bydła na rzeź wyznaczał wyrywkowo sam landwirt. Obowiązkowe dostawy naliczane były na podstawie spisów rolnych przeprowadzanych każdego roku (na wiosnę — zasiewy, w grudniu — bydło i trzoda). Funkcję gospodarza okręgu (Bezirklandwirt) pełnił Niemiec Emil Boerneker. Mial ok. 50 lat, nienawidził Polaków. Lekko skrzywione usta i twarz nadawały mu wygląd zawziętego i nieustępliwego człowieka. Od wczesnej wiosny do samej zimy nosił krótkie spodnie, buty z wysokimi cholewkami, szarą marynarkę przepasaną paskiem, na którym wisiała skórzana teczka.
Pracownicy biura zbożowego przed budynkiem Merynów (Dom p .Muchla) przejętym w okresie okupacji przez Niemców .1942r
Chodził zawsze z gołą głową. Gdy jechał na motocyklu, a jego rzadkie włosy rozwiewał wiatr, ludzie mówili, że diabeł jedzie przez wieś. W dziale pracowali sami Polacy. Sześć osób, w tym tłumacz Henryk Morawiec. Do gabinetu trzeba było przejść pokój, w którym m.in. ja pracowałam. Widziałam, jak interesanci wchodzili do gabinetu z lękiem, nie wiadomo było co Boernekera zdenerwuje. Często sam otwierał drzwi i kopniakiem wyrzucał petenta z pokoju. Pamiętam, gdy do biura przyszła kobieta z Rutek, wdowa z kilkorgiem dzieci i prosiła o wycofanie nakazu dostarczenia na ubój jedynej krowy, źródła utrzymania. Bocrneker prze-skoczy} przez biurko, złapał kobietę za włosy, uderzył jej głową o drzwi i wyrzucił do naszego pokoju. Przewróciła się na podłogę, twarz miała zalaną krwią. Jeszcze bardziej utkwiło mi w pamięci wydarzenie z wiosny 1944 r. Pewnego dnia szef wpadł do biura rozwścieczony, trzasnął drzwiami i podbiegł do biurka, przy którym pracowała Natalia Najnigier (później Sklarczyk). Zaczął na nią krzyczeć i walić pięścią o blat biurka.
List kontygentowy 1940r. Pozostałość po Rodzinie Giedryk ( lek. Kazimierz Giedryk). Udostępniła p. Maryla Dziuk ( Rybak). Zbiory Muzeum Regionalnego w Kamienicy Polskiej
Z przewróconego kałamarza wylał się atrament. Czarna struga popłynęła na podłogę. Ciągle krzyczał i powtarzał słowa: „dumme Ziege" (głupia koza). Złapał krzesło i trzasnął nim o podłogę. Ludzie oczekujący w korytarzu na kartki żywnościowe i talony (Bezugschein) na odzież i obuwie uciekli z przerażeniem. Boerneker wymachiwał rękami i krzyczał. Powodem jego wściekłości była skarga Natalii u komisarza. Boerneker poprzedniego dnia pobił jej ojca, Antoniego. Poszedł na plebanię, gdzie Boerneker mieszkał, kupić kilka jagniąt sprowadzonych dla rolników jako materiał rozrodczy. Nie domknął furtki i kilka owiec wyszło za plot. Natalia prosiła komisa-rza o przeniesienie, agrumentując, że nie będzie pracować u człowieka, który pobił jej ojca. Interwencja nie przyniosła skutku, wywołała jedynie furię Niemca. Na początku sierpnia 1944 r. do biura przyszedł zdun Teofil Krachulec przeprowadzić remont pieca przed zimą. Powiedział szeptem, że słuchał radia w nocy: w Warszawie wybuchło powstanie. Radio miał ukryte w piecu. Za posiadanie aparatu groził obóz koncentracyjny.
Pracownicy gospodarstwa ogrodniczego w Kamienicy Polskiej . Ogrody znajdowały się w rejonie dzisiejszego budynku szkoły SP1.Okres okupacji.Z albumu p.Walenty.
Z niemieckich gazet można się było dowiedzieć jedynie o planowo wycofywanych wojskach z frontu wschodniego. W naszym domu rosła w doniczce dorodna chińska róża. Pojawiły się na niej zawiązki kwiatów, małe pączki. Mówiliśmy wtedy: gdy róża okryje się kwieciem, wróci Polska. Ale kwiaty opadły, a wciąż była Rzesza... Od wiosny 1944 r. Niemcy rozpoczęli kopanie okopów. Każdej niedzieli wożono nas podwodami do Starczy na Zimną Wodę. Każdy musiał mieć własny szpadel. Na polach między Starczą a Rutkami tysiące ludzi kopało głębokie rowy obronne. Niepracujący w zakładach jeździli do okopów codziennie. W styczniu 1945 roku dotarty do nas wieści, że wojska niemieckie są w odwrocie, coraz bliżej nas. Zwierzchnicy nadal okazywali nam odczuć swoją wyższość rasową. Musieliśmy wstawać, gdy do pokoju wchodził komisarz. Wreszcie 16 stycznia wszyscy pracownicy Amtskomisariatu zostali wezwani do gabinetu. — Czasowo opu-zczamy Kamienicę — mówił komisarz — wrócimy za kilka dni. Wszystkie akta urzędowe i wyposażenie biura mają zostać w stanie nienaruszonym. Wy jesteście za to odpowiedzialni.
Droga klinkierowa na odcinku Romanów -Koziegłowy.Motocyklista niemiecki wraz z pasażerem po wypadku .Końcowy okres II wojny światowej.Foto z albumu p .Szmukiera.( Muzeum w Kamienicy Polskiej )
Gdy nastał wczesny zimowy zmrok, pod osłoną ciemności uciekli z Kamienicy pracownicy administracji, żandarmeria i niemieccy osiedleńcy z Rumunii. Odwoziły ich i dobytek przymusowo polskie podwody. Tego wieczoru nie zapaliliśmy w domu światła. Na godzinę przed północą po zaśnieżonej drodze przemknęły cicho sanie z ostatnimi uciekinierami. Krótko po północy ktoś zapukał w okno od podwórka. Był to radziecki żołnierz, za nim skradał się od Zawady drugi ubrany w białe ochronne okrycie. Rankiem 17 stycznia w naszej kuchni wojskowi kucharze gotowali kotły zupy dla żołnierzy frontowych. Grupy zgłodniałych żołnierzy co chwilę brały miski zupy, Jechali dalej, „na Berlin". Przed poludniem pojechałam rowerem do kościoła. Zebrało się tam sporo osób. Nie odprawiała się msza św., ale wszyscy się gorąco modlili, a potem zaśpiewaliśmy: Boże coś Polskę przez tak liczne wieki otaczał blaskiem potęgi i chwały... Gdy doszło do stów: „Ojczyznę wolną pobłogosław Panie" głosy się załamały, z oczu kapały łzy i coś tak w gardle mocno ściskało...
Wspomnienia: KRYSPINA GRUSZKOWA Źródło: Kwartalnik ,,Korzenie” nr22 , R VII , 3/1997r
Fotografie: Archiwum ,,Korzenie”, Zbiory Muzeum Regionalnego w Kamienicy Polskiej
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz