Ścieżki Pamięci. (Zofia Blachnicka)
Pewnego letniego dnia szedłem w stronę lasu. Naprzeciw mnie szła para młodych ludzi. Określenie szła nie jest precyzyjne. Chłopak niósł na rękach dziewczynę przystrojoną po-lnymi kwiatami. Tą dziewczyną była moja szkolna koleżanka Zosia Blachnicka. Nie wiem, kim był chłopak; jeśli był studentem z Krakowa, to pewnie jej przyszły mąż. Mieszkała w czerwonym domu naprzeciw plebanii, który dawni mieszkańcy nazywali domem „Tkacza" albo domem „przy Rynku". Jej mama utrzymywała się z krawiectwa. Miała trzech braci: Bogdana, Andrzeja i Benoniusza.
Nad ,,Basenem" p.Zofia Blachnicka.Główna postać Teatru Poezji działającego przy Spółdzielni ,,Tkacz" Lata 70-te. Z albumu p.Andrzeja Kuśnierczyka.
Nieprzeciętny talent objawiła jako recytatorka. W 1970 r. wzięta udział w turnieju „O laur poetycki Jeleniej Góry" biorąc jedną z nagród. Namawiano ją na studia w szkole aktorskiej, ale wybrała - za przykładem najstarszego brata - socjologię na Uniwersytecie Jagiellońskim. Współpracowaliśmy w tworzeniu programów Teatru Poezji działającego przy spółdzielni „Tkacz". Marzyło nam się stworzenie niezależnego kabaretu. Zosia zgodziła się prowadzić konferansjerkę w czasie występów mojego zespołu muzycznego. Okraszała ją świetnymi monologami satyrycznymi, bodajże Załuckiego. Potrafiła także powiedzieć wiersz Mickiewicza lub Przybosia.
W garderobie przed programem ,,Patrzyłem w słońce "p.Zofia Blachnicka ,p.Andrzej Kuśnierczyk .Nagrodzeni na Przeglądzie Zespołów Spółdzielczości Pracy (II nagroda)1974r.Z albumu p.Andrzeja Kuśnierczyka.
O publiczności nie zawsze ciepło się wyrażała. Nie znosiła tandety i taniego gustu. Jej lektury były wyszukane i ambitne. Nie jestem w stanie obiektywnie ocenić, tego co oferowaliśmy publiczności. Wydawało nam się, że jesteśmy w przedsionku Sztuki. Humorystycznie podsumowałem te działalność jako „robienie kultury na wsi". Jednego nie można nam odmówić: zapału. Klubowi „nad basenem" poświęciliśmy ogrom czasu. Jedyną nagrodą byly ciastka i cola fundowane od wielkiego święta (np. udziału w eliminacjach wojewódzkich) przez szefowa klubu, panią Marysię z Szymańskich Kitową. Chodziliśmy do równoległych klas w liceum. Nigdy nie przyszłoby mi do głowy ją „podrywać". To byłoby pewnie nierozsądne i daremne. Była tak silną osobowością, że budziła respekt. Za-chowanie dystansu było najlepszym rozwiązaniem i gwarancją partnerstwa. Zresztą jak robić tzw. słodkie oczy do kogoś, miał już za sobą lekturę ambitnych utworów Borowskiego czy Kafki, o których my nie mieliśmy jeszcze zielonego pojęcia.
Ogólnopolski Konkurs Recytatorski w Jeleniej Górze.Recytuje p.Zofia Blachnicka.Głowna postać Teatru Poezji działającego przy Spółdzielni ,,Tkacz" 1970r. Z albumu p.Andrzeja Kuśnierczyka
- Pamiętam, jak żaliła się, że nie może mieć przyjaciółek od serca, bo w każdej kolejnej kandydatce zakochiwał się na zabój jej brat Benoniusz i rozkładał przyjaźń na łopatki... Benoniuszowi zawdzięczamy kilka dobrych zdjęć z czasów naszej artystycznej młodości. Jeden z moich portretów z gitarą dostrzegłem w pokoju córki. Może chce udowodnić swoim kolegom - muzykom, że rock nie jest produktem tak świeżym, jak powszechnie się sądzi. Politowanie budzi gitara marki „Samba" - produkt bydgoskiej fabryki akordeonów (!), kupiona w Katowicach wiosną 1971 r. Rachunek, aż skrzył się od podpisów księgowej, prezesa, szefa rady nadzorczej (a może i przewodniczącego związku). Nigdy nie zetknęliśmy się z Zosią w Krakowie. Podania na studia złożyliśmy w tej samej uczelni, ale mnie los przydzielił Katowice. Wiedziałem, że wyszła za mąż i jej mąż przez jakiś czas pracował w ośrodku badań jądrowych w Dubnej pod Moskwą.
Próba nad ,,Basenem". p.Andrzej Kuśnierczyk.1972r. Z albumu p.Andrzeja Kuśnierczyka.
Rozmawialiśmy kiedyś w Kamienicy; urodziła córkę Jowitę. Mieszkała na osiedlu Podgórze w Krakowie. Zapraszała. Mieliśmy się umówić na spotkanie rodzinne. Do spotkania nigdy nie doszło. Umarła rok później. Czasem zastanawiam się, jaki miała znak Zodiaku. Jeśli wierzyć astrologom, układ planet w chwili narodzin określa nasze życie, los. Czy rzeczywiście pisane jej było żyć tylko trzydzieści kilka lat ? Jakże perfidny jest czas. Jak kruche są ramy naszej pamięci. Jak trudno opisać kogoś, kogo znaliśmy w młodości. Powiedzieć jakąś prawdę, gdy brakuje wielu faktów. Nie znam nawet daty urodzenia i śmierci Zosi. Rodzina Blachnickich już dawno opuściła Kamienicę. Szukanie aktu urodzenia wzbudziłoby tylko niepotrzebna sensację w USC. Nie wiem, które z imion wpisano do jej metryki na pierwszym miejscu; jej matka konsekwentnie używała imienia Małgorzata (Małgosia): Nie wiem, gdzie jest pochowana. Niepokojąca jest myśl (kiedyś w ogóle nie brana pod uwagę), że kiedyś będziemy starzy. Młodzi pozostajemy jedynie na szkolnych fotografiach. Tyle tylko, że nie spotkamy się w takim gronie - choćby na zjeździe szkoły. Nie z powodu braku czasu. Niektórzy bowiem z nas postanowili zostać młodszymi, niż my, żyjący. Krysia Dębska, Adam Szmida, Stefek Rogacz, Zosia Blachnicka-Łęcka. Autor : Andrzej Kuśnierczyk Źródło: Kwartalnik ,,Korzenie” nr35 , R X , 4/2000r
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz