Łączna liczba wyświetleń

środa, 17 marca 2021

ŚCIEŻKI PAMIĘCI. Stefan Jeruszka.

 ŚCIEŻKI PAMIĘCI. Stefan Jeruszka.


Są ludzie nierozerwalnie związani z jakimś miejscem na ziemi. Stanowią niemal fragment pejzażu. Byli od zawsze, bo przecież pamiętamy ich jeszcze z dzieciństwa. Wciąż jednakowo uparci w swych zachowaniach, przyzwyczajeniach, gestach. W sposobie mówienia i chodzenia. W sposobie patrzenia na świat. Tacy ludzie wciąż potwierdzają naszą tożsamość. Tą jednostkową i tą zbiorową, jako wsi.



Są ludzie od których, zdawałoby się, zależy sens istnienia. Albo przynajmniej istnienia pewnego porządku w tym rozchwierutanym, zwariowanym świecie. Takim człowiekiem dla Kamienicy jest niewątpliwie Stefan Jeruszka, zwany najczęściej Stefankiem. Dawniej żaden pogrzeb nie mógł odbyć się bez jego udziału. Cóż by to bowiem był za kondukt bez charakterystycznej sylwetki Stefanka na czele. Bez drewnianego krzyża, który w rękach Stefanka był już nie zwykłym drewnianym krzyżem, ale forpocztą życia pozagrobowego. I to utrzymywanie tempa marszu. Dostojność. Niby wszystko w gestach zwyczajne. Jednak godne. W dokumentach najstarszym przedstawicielem rodziny Jeruszków jest Franciszek, urodzony jeszcze w XVIII wieku gdzieś w Czechach. Franciszek żonaty był z Marianną Boner. Znani są także Ignacy Jeruszka (1803-1864) i Jan Jeruszka (1809-1891), zapewne bracia. Pierwszy z nich miał za żonę Elżbietę z Ciudów, drugi - Teresę z Hermanów.



Stefan jest ostatnim przedstawicielem rodziny, tak niegdyś mocno wpisanej w realia wiejskiej społeczności. Czy można sobie wyobrazić Kamienicę powojenną bez Stefana Jeruszki? Nie wiadomo właściwie jak pisało się po czesku to nazwisko. W przypadku Mrazów, Krzechkich, Czernych, Bielobradków, Homików sprawa jest łatwa. Mraz to po czesku mróz, krehky to kruchy, ćerny to czarny, bily to biały, brada - broda, przeto: „białobrody", śedivy to siwy, hornik - górnik. A „jeruszka"? Nie wiadomo, czy wyraz taki w języku czeskim coś oznacza, czy należy do tzw. nazwisk mówiących. Trzeba zapytać jakiegoś biegłego bohemistę. Być może to jakieś przekształcenie łacińskiego imienia Hieronim (Jeronim)? Pojawiła się w dawnych dokumentach takie forma "Geruszka". Nie chodzi o rodowód i szczegółową biografię. W końcu każdy mieszkaniec Kamienicy (dawny czy obecny) ma swoją „wersje Stefanka. Stosowne wyobrażenie, opowieści, anegdoty. Niektórzy może nawet żale (tych chyba najmniej). Chodzi o fakt istnienia tej wyjątkowej postaci. Stefan Jeruszka wolnym krokiem przemierza Kamienicę. Czasem przystanie i popatrzy na to i owo.



Jakby zagubiony. Przytłoczony latami. Nie ma już murowanego domu, w którym mieszkał. Na co dzień nie myślimy o nim. Nie dostrzegamy go, tak jak nie dostrzega się starej drogi wiodącej na Wanaty, gruszy przy pomniku, starej remizy, starej apteki. A przecież to bardzo ważne punkty na naszej mapie pamięci. Wystarczy spojrzeć. Są. Znaczą tyle, co „było kiedyś" i „jest teraz". W tym krajobrazie należy także umieścić Stefanka.
Autor : Andrzej Kuśnierczyk
Źródło: Kwartalnik historyczny Kongregacji Genealogicznej ,,KORZENIE” nr 29, R. IX, 2/1999

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

„Tkacz" sprzedany na licytacji. 1932r